zeromski/ludzie-bezdomni
Krótkie streszczenie
Warszawa i okolice, koniec XIX wieku. Młody lekarz Tomasz Judym wrócił z Paryża do kraju pełen ideałów i chęci pomocy ubogim.
W Warszawie odwiedził swoich ubogich krewnych na Krochmalnej, widząc drastyczny kontrast między biedą a bogactwem. Jego brat robotnik żył w nędzy z rodziną. Judym próbował założyć praktykę lekarską, ale przez miesiące nie miał pacjentów. Podczas odczytu w salonie doktora Czernisza ostro skrytykował środowisko lekarskie za ignorowanie biedy i chorób ludzi ubogich, co wywołało skandal.
Przyjął posadę asystenta w sanatorium Cisy, gdzie poznał pannę Joannę Podborską, nauczycielkę wnuczek właścicielki zakładu. Między nimi narodziło się głębokie uczucie. Judym próbował wprowadzać reformy zdrowotne, szczególnie osuszenie stawów będących źródłem malarii. Jego plany napotykały opór dyrekcji i administracji. Po konflikcie z administratorem Krzywosądem został zwolniony.
Wyjechał do Zagłębia, gdzie pracował jako lekarz w kopalni. Poznał tam nędzę robotników i ich ciężkie warunki życia. Inżynier Korzecki, dręczony lękiem przed śmiercią, popełnił samobójstwo. Gdy Joanna przyjechała do niego, Judym wyznał, że musi wyrzec się osobistego szczęścia.
Nie mogę mieć ani ojca, ani matki, ani żony, ani jednej rzeczy, którą bym przycisnął do serca z miłością, dopóki z oblicza ziemi nie znikną te podłe zmory.
Joanna zrozumiała i odeszła. Judym pozostał sam, gotowy do walki z niesprawiedliwością społeczną, świadom, że jego misja wymaga całkowitego poświęcenia.
Szczegółowy streszczenie według tomów i rozdziałów
Nazwy tomów są redakcyjne.
Tom I. Pierwsze kroki lekarza i poszukiwania powołania
Wenus z Milo
W upalny dzień w Paryżu młody lekarz wracał z Lasku Bulońskiego przez Champs Elysees. Zmęczony zgiełkiem miasta, szukał wytchnienia w Luwrze, gdzie nie interesowały go arcydzieła, lecz jedynie ławka do odpoczynku. Znalazł ją w zakątku, gdzie stała Wenus z Milo. Początkowo obojętny na sztukę, stopniowo zaczął wpatrywać się w posąg, dostrzegając w nim głęboką myśl i dziewiczą radość.
Z zamyślenia wyrwał go dźwięk polskiej mowy. Zbliżała się grupa czterech Polek: starsza pani Niewadzka, jej dwie wnuczki Wandę i Natalię Orszeńskie oraz ich nauczycielkę. Judym, początkowo niechętny, był mile zaskoczony, że to nie byli typowi "koloniści". Nawiązał z nimi rozmowę, przedstawiając się jako lekarz i wyznając szczerze swoje pochodzenie - jego ojciec był szewcem.
W pocie czoła
Po roku nieobecności Judym wrócił do Warszawy, czując w sobie optymizm i uśpioną siłę. Postanowił odwiedzić swoich krewnych, odczuwając zarówno obowiązek, jak i potrzebę zobaczenia ich twarzy. Dotarł na ulicę Krochmalną, która stanowiła drastyczny kontrast do ulepszonych części miasta - była brudna, cuchnąca, pełna ubóstwa.
Młodość kipiała w żyłach doktora. Czuł w sobie uśpioną siłę, jak człowiek, który jest u podnóża wielkiej góry, stawia krok pierwszy, żeby wstąpić na jej szczyt daleki.
Wchodząc do kamienicy, gdzie mieszkali jego krewni, odczuwał wstyd z powodu ich niskiego statusu społecznego. Spotkał trzynastoletnią dziewczynkę, która poinformowała go, że jego babka jest obłąkana i trzymana w domu, przywiązana do haka. Następnie spotkał ciotkę Pelagię, która opiekowała się dziećmi jego brata Wiktora.
Mrzonki
Judym został zaproszony do salonu doktora Czernisza, gdzie w środy spotykała się warszawska inteligencja medyczna. Mimo wewnętrznych obaw, postanowił wygłosić odczyt o higienie. Rozpoczął od współczesnego stanu higieny, ale w drugiej części przeszedł do sedna problemu, pytając, co nauka robi dla higieny "motłochu". Opisał drastyczne warunki życia biedoty w Paryżu i Warszawie.
Umiemy pilnie tępić mikroby w sypialni bogacza, ale ze spokojem wyłączamy z zakresu naszego widzenia fakt przemieszkiwania dzieci pospołu z prosiętami.
Jego słowa wywołały szmer niezadowolenia. Judym zarzucił lekarzom obojętność, twierdząc, że potrafią leczyć bogaczy, ale ignorują fakt, że dzieci żyją z prosiętami. Po zakończeniu odczytu doktor Kalecki i doktor Płowicz ostro skrytykowali jego poglądy, broniąc tradycyjnego podejścia do medycyny.
Smutek
Judym spacerował po Alejach Ujazdowskich w piękny październikowy dzień. Jesienne kolory wydawały mu się "trupie, zgniłe, czerwonorude". W jego myślach budziły się skojarzenia "parweniusza", który stanął u progu "pałacu kultury". Czuł "chłód jesienny" owiewający dawne marzenia i "agonię" niemożliwą do opisania.
Wszystko, czym dusza jego żywiła się... w czyn się zamienić nie mogło, musiało pozostać sobą, tym samym, marzeniem. Z tych zazdrości i pragnień... sączył się smutek.
Praktyka
Judym próbował założyć praktykę lekarską w Warszawie, ale przez wiele miesięcy nie pojawił się żaden pacjent. Jego sytuacja finansowa była opłakana, a w mieszkaniu panoszyli się pani Walentowa i jej córka Zośka, bezwstydnie go wykorzystując. Po niefortunnym wykładzie czuł się izolowany w środowisku lekarskim.
Doktor Chmielnicki zaproponował mu posadę asystenta w sanatorium w Cisach. Judym początkowo odmówił, ale po namyśle zgodził się na spotkanie z doktorem Węglichowskim, który szczegółowo przedstawił warunki pracy. Okazało się, że właścicielką Cisów była pani Niewadzka, którą znał z podróży po Francji.
Swawolny Dyzio
Judym wyruszył pociągiem do Cisów. Podróż została zakłócona przez wysoką, chudą damę z dziesięcioletnim chłopcem Dyziem, który zachowywał się niesfornie. Chłopiec drażnił Judyma, lepiąc z błota kule i wkładając je za cholewkę buta doktora. W końcu Judym stracił cierpliwość i spoliczkował Dyzia, co wywołało histeryczną reakcję matki.
Judym opuścił powóz i kontynuował podróż pieszo. Znalazł młodego gospodarza z wozem, ale furman okazał się być pijakiem, a podróż stała się szalona i niebezpieczna. Wóz się wywrócił, pozostawiając Judyma pokrytego błotem. W końcu dotarł do Cisów, gdzie po umyciu i przebraniu z nadzieją patrzył na swoje nowe mieszkanie.
Cisy
Zakład kuracyjny Cisy był dobrze zorganizowanym kompleksem położonym w malowniczej dolinie. Judym intensywnie poznawał miejscowość i tajemnice zakładu. Dowiedział się, że Cisy były instytucją akcyjną z kapitałem blisko trzystu tysięcy rubli, zarządzaną przez radę. Dyrektorem był doktor Węglichowski, administratorem Jan Bogusław Krzywosąd Chobrzański.
Kwiat tuberozy
Judym wszedł do kościoła, gdzie odbywała się cicha msza. Dostrzegł w ławkach kolatorskich trzy znajome panny z Paryża. Po mszy spotkał młodego księdza, który zaprosił wszystkich na śniadanie. W probosstwie pojawił się pan Karbowski, kuracjusz, którego proboszcz opisał jako łobuza i karciarza. Natalia na jego widok zbladła, a między nią a Karbowskim była widoczna intensywna więź.
Przyjdź
Po burzy Judym siedział przy otwartym oknie, przepełniony głęboką radością. Wiosenny krajobraz z nagimi gałęziami, pierwszymi liśćmi i wonią fiołków symbolizował nowy początek. Judym czekał na coś niesłychanego, na czyjeś przyjście.
Zwierzenia
Joasia rozpoczęła swój dziennik, wspominając sześć lat od przyjazdu do Warszawy z Kielc. Miała dwadzieścia trzy lata i czuła, że straciła dawną siebie. W Warszawie trafiła do Predygierów jako guwernantka Wandy. Opisywała swoje pierwsze doświadczenia kulturalne, początkowo podziwiając literatów, ale szybko uświadamiając sobie ich przyziemność.
Joasia dowiedziała się, że Henryk w Zurychu nie studiuje, lecz zadłuża się i wdaje w skandale. Postanowiła pracować jeszcze więcej, by go wesprzeć. Przyjęła pannę Guepe jako lokatorkę, by zaoszczędzić. Jej nastrój był coraz bardziej zmienny, czuła się obojętna, zimna i oddalona od ludzi. Śmierć panny L., nauczycielki, którą podziwiała, skłoniła ją do naśladowania jej dyscypliny.
Joasia analizowała swoje finanse, odkrywając, że wydaje dwa razy więcej niż zarabia. Wspomniała doktora Judyma i miała koszmarny sen o Henryku oskarżonym o morderstwo. W deszczowy dzień czuła narastający lęk, personifikując mgłę jako śmierć. Odwiedziła pannę Helenę, gdzie spotkała literatów i broniła idei emancypacji kobiet.
Otrzymała list od Wacława opisujący jego ciężką podróż przez mroźne tereny. Pragnienie radości i szczęścia towarzyszyło jej obserwacji nędzy wokół. Po śmierci Wacława czuła pustkę emocjonalną. Impulsywnie zerwała wszystkie lekcje i wyjechała z Warszawy do Kielc, a następnie do Mękarzyc, gdzie znalazła błogosławioną ciszę, ale czuła się obca wśród rodziny.
Tom II. Praca w sanatorium i krach złudzeń
Poczciwe prowincjonalne idee
Judym prowadził intensywne życie w Cisach, wypełnione pracą medyczną i życiem towarzyskim. Niepostrzeżenie przeistoczył się w modnie ubranego franta. Z determinacją przystąpił do reorganizacji szpitala, odzyskując skradzione łóżka i zdobywając nowe wyposażenie. W czworakach folwarcznych wybuchła epidemia malarii wśród dzieci, spowodowana wilgotnym terenem.
Starcy
W domu Węglichowskich regularnie gromadził się lokalny elita. Judym, mimo że był dobrze przyjmowany, czuł się obcy w tym środowisku. Pragnął wprowadzić reformy zdrowotne, w tym osuszenie stawów, które uważał za źródło chorób. Jego plany napotykały na opór ze strony dyrektora i administratora, którzy skutecznie blokowali wszelkie innowacje.
Podczas wizyty komisji rewizyjnej Judym próbował przedstawić swój projekt osuszenia stawów, ale Węglichowski odmówił mu prawa do uczestnictwa w naradzie i publicznie zdyskredytował jego pomysły. Prawdziwą przyczyną oporu była zazdrość i uraza do młodości Judyma. Nadejście odwilży potwierdziło jego obawy - rzeka wylała, niszcząc tamę i zalewając park.
Ta łza, co z oczu twoich spływa...
Wiktor Judym, sfinansowany przez brata, wyruszył za granicę. Podróż rozpoczęła się wczesnym, lutowym rankiem. Wiktor wraz z żoną i dziećmi jechał jednokonną dorożką przez oblodzone ulice Warszawy. Wicher dął z furią, a z oczu Wiktora spływały niezauważone łzy, gdy obserwował przesuwający się obraz miasta i myślał o przyszłej drodze.
O świcie
Wczesnym rankiem Judym wyruszył na obchód pacjentów w okolicznych wsiach. Spotkał pannę Joannę Podborską, która wracała z nocnej podróży. Wyznała, że szukała panny Natalii, która odjechała z domu z panem Karbowskim. Ślub już się odbył, a nowożeńcy wyjechali za granicę. Judym uświadomił sobie, że to panna Joanna jest jego prawdziwą miłością.
W drodze
Judymowa, zmuszona listem od męża, wyruszyła w podróż z dziećmi do Szwajcarii. Nie znając języków, czuła się zagubiona. W Wiedniu spotkała ją towarzysz Wiktora, Kincel, który pomógł jej i dzieciom. Podczas dalszej podróży pociągiem Judymowa przespała stację przesiadkową i znalazła się w obcym miejscu z chorymi dziećmi.
W akcie desperacji podążyła za elegancką parą w dorożce, która okazała się być Natalią i panem Karbowskim. Karbowscy pomogli jej wrócić na właściwą trasę i troszczyli się o nią podczas podróży. W końcu dotarła do Winterturu, gdzie Wiktor ich odnalazł. Ich powitanie było pełne wzajemnych pretensji, a Wiktor planował dalszy wyjazd do Ameryki.
O zmierzchu
W życiu Judyma rozpoczął się okres wewnętrznej przemiany. O zmierzchu często spotykał w parku pannę Joannę z uczennicą Wandą. Chodzili po ciemnych alejach, prowadząc rozmowy naukowe i artystyczne. Judym idealizował pannę Joannę, kochając w niej miłość samą w sobie. Pewnego dnia spotkał ją niespodziewanie na ścieżce nad rzeką i wyznał jej miłość.
Szewska pasja
Podczas prac szlamowania stawu Krzywosąd wpadł na pomysł spławiania mułu bezpośrednio do rzeki. Judym, ogarnięty wściekłością na widok zanieczyszczania wody, z której korzystały wsie, skonfrontował się z dyrektorem i administratorem. W przypływie gniewu rzucił Krzywosąda w muliste bagno.
Gdzie oczy poniosą
Judym otrzymał list od dyrektora rozwiązujący ich umowę. Wieczorem pojawił się Joasia, z którą wymienił krótkie, urywane zdania o konieczności wyjazdu. Nad ranem pakował rzeczy i przed odjazdem rzucił okiem na szpital. Na dworcu spotkał inżyniera Korzeckiego, który zaproponował mu pracę lekarza w kopalni "Sykstus" w Zagłębiu.
Docierając do Zagłębia, Judym był przygnębiony widokiem zniszczonej ziemi i brudnej wody. Korzecki wyznał mu swoje wewnętrzne cierpienie i walkę z lękiem przed śmiercią, opisując swoją "chorobę" - wyedukowaną wiadomość i "pavor nocturnus". Potrzebował obecności Judyma, by móc spać spokojnie.
Glikauf!
Judym budził się w pustym mieszkaniu Korzeckiego, obserwując nędzne domy osady fabrycznej. Włóczył się uliczkami, widząc oznaki ubóstwa i rezygnacji. Mijając tory kolejowe, obserwował górników i czuł głębokie połączenie z tymi postaciami. Korzecki zabrał go do kopalni, gdzie Judym doświadczył strachu i podziwu, obserwując proces wydobycia węgla.
Piersi jego trzęsły się, a w nich serce. Najtajemniejsze, najbardziej istotne uczucie wewnętrzne witało w tych ciemnych i brudnych figurach ojca i matkę.
Pielgrzym
Judym z Korzeckim odwiedzili wpływowego dyrektora Kalinowicza. W luksusowym salonie prowadzili dyskusję filozoficzną o dobru społecznym kontra szczęściu jednostki. Młody Kalinowicz podniósł kwestię fatalnego stanu opieki medycznej w Zagłębiu, podczas gdy jego ojciec bronił się, wskazując na nieodpowiedzialne zachowania robotników.
Korzecki prowokował, twierdząc, że praca nie zawsze jest cierpieniem, a "ofiara ducha" może przynosić radość. Dyskutowali o naturze zbrodni i cnoty, Korzecki sugerował, że jedynym prawdziwym złem jest krzywda bliźniego. Podczas burzy spotkali przemytnika, któremu Judym podał wódkę, widząc w nim symbol cierpienia.
Asperges me...
Judym odwiedził chorą matkę gimnazjalisty Olesia. Szybko zdiagnozował zaawansowane suchoty, ale ukrył beznadziejność sytuacji. Kobieta błagała o przedłużenie życia, martwiąc się o dzieci. Judym czuł, że ta chora kobieta była mu najbliższą istotą, a jej cierpienie stawało się jego własnym.
Dajmonion
Judym otrzymał list od Korzeckiego z cytatem z Platonowej Apologii Sokratesa o Dajmonionie. Pośpieszył do mieszkania inżyniera, gdzie znalazł go martwego z roztrzaskaną głową. Korzecki popełnił samobójstwo, pozostawiając atlas anatomiczny z zaznaczoną trajektorią strzału.
Rozdarta sosna
Judym oczekiwał przyjazdu Joasi na dworzec. Gdy wysiada z pociągu, oprowadził ją po fabrykach, pokazując ciężkie warunki pracy robotników. Joasia wyraziła pragnienie pomagania mu w pracy i założenia szpitala. Judym jednak stwierdził, że musi wyrzec się szczęścia i być sam, by walczyć z "podłymi zmorami".
Otrzymałem wszystko, co potrzeba... Muszę to oddać, com wziął. Ten dług przeklęty... dopóki z oblicza ziemi nie znikną te podłe zmory.
Joasia cicho odpowiedziała, że go nie wstrzyma. Szli w milczeniu do lasu, gdzie Joasia płakała samotnie. Po jej odejściu Judym błądził brzegiem lasu, a wieczorem stanął nad brzegiem czarnego zalewu śmierci. Obok stała "rozdarta sosna", której jeden korzeń został wciągnięty w głąb, symbolizując ludzką istotę wbitą na pal.