poe/rekopis-znaleziony-w-butli

Z Wikisum
Skocz do:nawigacja, szukaj
Uwaga: To streszczenie zostało wygenerowane przez SI, więc może zawierać błędy.
🍾
Rękopis znaleziony w butli
ang. MS. Found in a Bottle · 1833
Streszczenie opowiadania
Czas czytania oryginału: 36 minut
Mikrostreszczenie
Wykształcony podróżnik przeżył sztorm i trafił na okręt-widmo. Niewidzialny dla załogi starców, płynął z nimi ku biegunowi. Gdy statek wpadł w olbrzymi wir, wrzucił do morza butelkę z rękopisem.

Krótkie streszczenie

Ocean Indyjski, XIX wiek. Wykształcony mężczyzna wsiadł na statek w Batawii na Jawie. Po kilku dniach spokojnej żeglugi nadeszła straszliwa burza.

🧔🏻
Narrator – wykształcony mężczyzna, filozof przyrodoznawczy, sceptyk i racjonalista, podróżnik, autor rękopisu.

Olbrzymia fala zmiotła załogę z pokładu. Ocalał tylko narrator i stary Szwed. Przez pięć dni dryfowali w ciemnościach, gnani przez huragan na południe. Szóstego dnia zniknęło słońce i ogarnęła ich wieczna noc.

Nagle z mroku wyłonił się gigantyczny okręt. Podczas zderzenia narrator został przerzucony na jego pokład. Ukrył się i obserwował dziwną załogę - starców, którzy go nie dostrzegali. Okręt był przesiąknięty duchem zamierzchłych czasów.

Statek płynął z niewiarygodną szybkością ku biegunowi południowemu, mijając lodowe góry. Narrator spotkał kapitana - starca o obliczu naznaczonym pieczęcią niezliczonych lat. W końcu okręt wpłynął w gigantyczny wir.

Lodowce tworzyły olbrzymi amfiteatr. Statek krążył w coraz ciaśniejszych kręgach. Narrator zapisał ostatnie słowa:

Okręci zwężają się raptownie, zanurzamy się na oślep w cieśninie wirów i wśród wycia, ryku i huku oceanu okręt drży — na Boga — zapada się — tonie!

Tak zakończył się rękopis.

Szczegółowe streszczenie

Podział na rozdziały jest umowny.

Pochodzenie narratora i wyjazd z Batawii

Narrator rozpoczął swą opowieść od wyjaśnienia własnego pochodzenia i charakteru. Był wykształconym mężczyzną, który otrzymał spuściznę pozwalającą mu na zdobycie dobrego wykształcenia. Szczególnie fascynowały go dzieła filozofów niemieckich, choć nie z powodu ich wymownych szałów, lecz z powodu możliwości wyłapywania ich błędów poprzez surową analizę.

Zarzucano mu często oschłość geniuszu i brak wyobraźni, słynął jako niedowiarek. Żarliwy pęd do filozofii przyrodoznawczej przesycił jego umysł błędami wieku - nawykiem warunkowania zasadami tej wiedzy zjawisk, które nie podlegały tego rodzaju warunkom. Nikt nie był mniej od niego narażony na zatracenie surowych probierzy prawdy w pogoni za błędnymi ognikami zabobonu.

Uważałem za stosowne obwarowanie się tą przedmową w obawie, aby niewiarygodnej opowieści, którą poniżej przytoczę, nie posądzono raczej o szaleńczy wytwór bezładnej wyobraźni

Po kilku latach spędzonych w dalekiej podróży, wsiadł na okręt w Batawii, stolicy Jawy, aby odbyć wycieczkę po Archipelagu Sundajskim. Wyruszyłem w drogę jako włóczęga, nie mając innych pobudek prócz nerwowej żądzy zmian.

Tajemnicze znaki i nadchodząca burza

Okręt miał około czterystu ton pojemności, był obity miedzią i zbudowany w Bombaju z malabarskiej tekhy. Wiózł ładunek wełny, bawełny, oliwy indyjskiej, powrozy z włókien kokosowych, cukier palmowy i inne towary. Był nieodpowiednio obładowany, przez co chylił się burtem ku wodzie. Przez kilka dni trzymali się wzdłuż wschodniego brzegu Jawy bez żadnych szczególnych przypadków.

Pewnego wieczoru narrator, wsparty na parapecie strażnicy, postrzegł na północo-zachodzie wielce osobliwy, samotny obłok. Zwracał uwagę zarówno barwą, jak i tym, że był pierwszym obłokiem, który widzieli od czasu odjazdu z Batawii. Badał go uważnie aż do zachodu słońca, kiedy obłok rozsnuł się nagle od wschodu do zachodu, obsaczając widnokrąg szczelnym pasmem tumanów.

Wkrótce potem uwagę narratora przykuł brunatno-purpurowy brzask księżyca i szczególny wygląd morza. Woda zdawała się bardziej niż zazwyczaj przejrzyścieć - mógł wyraźnie oglądać dno, chociaż zgłębnik wskazał piętnaście sążni głębokości. Powietrze zaprawiło się nieznośnym upałem i przepełniło spiralnie rozedrganymi podmuchami żaru. Z nadejściem nocy wszelki powiew ustał i ogarnęła ich cisza tak całkowita, że niedostępna zrozumieniu.

Katastrofa okrętu i ocalenie ze starym Szwedem

Kapitan nie widział żadnych oznak niebezpieczeństwa, więc rozkazał zwinąć żagle i zarzucić kotwicę. Załoga złożona przeważnie z Malajczyków bez troski pokładła się na pomoście. Narrator zszedł do kajuty z wyraźnym przeczuciem jakiejś klęski - wszystkie znaki budziły w nim obawy samumu. Zwierzył się z obaw kapitanowi, lecz ten nie zwrócił uwagi na jego słowa.

👨🏽‍✈️
Kapitan pierwszego okrętu – dowódca okrętu z Batawii, lekceważył ostrzeżenia narratora przed burzą, zginął podczas katastrofy.

Około północy narrator wyszedł na pokład. Gdy postawił stopę na ostatnim szczeblu drabiny, przeraził go głuchy zgiełk podobny do obrotu koła młyńskiego, a okręt zadygotał od wewnątrz. W tej samej chwili nawała morska odrzuciła ich na bok i wymiotła wszystek pokład od końca do końca. Zapalczywy rzut wichru przyczynił się do ocalenia okrętu, który chociaż całkowicie pogrążony w wodzie, podniósł się powoli i utwierdził w swych posadach.

Ogłuszony pociskiem wody, narrator znalazł się po odzyskaniu przytomności pomiędzy tramem a sterem. Pomyślał z przerażeniem, że wpadli na rafy - tak dalece pełen grozy był wir tego olbrzymiego i spienionego morza. Po kilku chwilach doleciał go głos starego Szweda, który wsiadł na okręt w chwili opuszczania przystani.

👴🏼
Stary Szwed – starszy marynarz, jedyny ocalały z załogi razem z narratorem po burzy, towarzysz w pierwszej części podróży.

Zrozumieli wkrótce, że są jedynymi świadkami klęski. Woda zmiotła z pokładu do morza wszystko, kapitan i marynarze zginęli w czasie snu. Lina pękła jak szpagat pod pierwszym naciskiem huraganu. Mknęli przodem fal z przeraźliwą szybkością, tylny kościec okrętu był nadwerężony, lecz pompy nie były zatkane i ładunek nie poniósł zbyt wielkich strat.

Spotkanie z tajemniczym okrętem i wejście na pokład

Przez pięć nocy i pięć dni okręt mknął z nieobliczalną szybkością pod naporami wichru. Droga zdążała na południo-wschód, dotarli do brzegów Nowej Holandii. Piątego dnia chłód wzmógł się do najwyższego stopnia, wiatr odwrócił się ku północy. Słońce wschodziło żółtym i schorzałym pobrzaskiem, nie wydając ani jednego szczerego promienia. Około południa wyłaniało ze siebie rodzaj mroczącego się i posępnego żaru bez odblasku.

Nadaremnie wyczekiwali świtu dnia szóstego. Byli pogrzebani w ciemnościach tęgich jak smoła, spowijała ich noc wiekuista. Postrzegli, że chociaż burza szaleje bez przerwy, nie znajdują żadnych śladów pluskających fal. Wokół nich nie było nic prócz grozy, zgęszczonego mroku i czarnej pustyni płynnego hebanu. Strach zabobonny wnikał do piersi starego Szweda, duch narratora pogrążył się w niemym zdrętwieniu.

Byli w padołach jednej z otchłani, gdy nagły krzyk towarzysza zabrzmiał w mroku. Postrzegli światło szkarłatne o mroczącym się blasku, które chwiało się u wylotu bezdennej czeluści. Uniósłszy oczy do góry, ujrzeli widok, który krew im zmroził.

Na wysokości przeraźliwej, tuż ponad nami i na samym obrzeżu otchłani bujał okręt olbrzymi — pojemności zapewne czterech tysięcy ton.

Niewiarygodnie olbrzymi kadłub miał barwę głęboko czarną, pojedynczy szereg dział dłużył się w rozwartych strzelnicach. Najbardziej zdjęła ich przerażeniem ta okoliczność, że płynął na wszystkich żaglach wbrew wszelkiej rzeczywistości. Okręt przystanął na zawrotnym wierzchele, potem drgnął, pochylił się i stoczył wzdłuż po skłonie. Cios rozpędnej bryły ugodził ich okręt w zatopioną część kadłuba i w nieuniknionym następstwie przerzucił narratora w sieć obcego okrętu.

Życie wśród dziwnej załogi i obserwacje

Narrator ukrył się na spodzie okrętu, sporządzając sobie skrytkę pomiędzy olbrzymimi członami okrętu. Wkrótce usłyszał odgłos kroków - ktoś przechodził słabym i niezbyt pewnym krokiem. Był to stary marynarz o pozorach niemocy i zgrzybiałości, którego kolana uginały się pod brzemieniem lat. Mówił sam do siebie w niezrozumiałym języku i szperał wśród dziwacznych narzędzi.

👴🏻
Stary marynarz z tajemniczego okrętu – bardzo stary członek załogi, niemocny, z drżącymi kolanami, mówi niezrozumiałym językiem, szpera wśród narzędzi.

Uczucie, dla którego narrator nie znajdował wysłowień, owładnęło jego duchem. Nigdy nie zdoła zbadać istoty swoich myśli, gdyż były zaczerpnięte ze źródeł tak całkowicie nowych. Nieodgadnieni ludzie spowinięci w zadumę przechodzili obok niego nie postrzegając jego osoby.

Nieodgadnieni ludzie! Spowinięci w zadumę, której treści domyśleć się nie mogłem, przechodzili obok mnie nie postrzegając mej osoby.

Narrator dostał się do kajuty kapitana i zaopatrzył w środki do spisania zdarzeń.

Podróż ku biegunom i ostateczna zagłada

Widział kapitana oko w oko - był mniej więcej jego wzrostu, około pięciu stóp i ośmiu cali wysokości, kształtny i dobrze zbudowany. Osobliwość wyrazu na jego obliczu i straszliwa oczywistość tak całkowitej starości narzuciły narratorowi uczucie nieopisane. Jego siwe włosy były zabytkami przeszłości, a oczy jeszcze siwsze były Sybillami przyszłości.

👨🏻‍✈️
Kapitan tajemniczego okrętu – około 40 lat, wzrost około 173 cm, kształtny, nosi pieczęć niezwykłej starości, siwe włosy, studiuje mapy w kajucie.

Okręt wraz z całą swoją zawartością na wskroś jest przeniknięty duchem czasów zamierzchłych. Załoga snuje się na kształt cieni wieków poległych w mogile.

Okręt znajdował się w dziedzinie prądu, który wyjąc i rycząc rwał wskroś białe widma lodowców. Było oczywistością, że mkną na oślep ku jakiemuś porywającemu odkryciu.

Gdy przyjdzie chwila ostatnia, zawrę rękopis w butli i wrzucę wszystko do morza.

O, zgrozo zgróz! Lodowce ukazują się nagle na prawo i lewo, i kołujemy zawrotnie w olbrzymich koncentrycznych okręgach wokół brzegów olbrzymiego amfiteatru