poe/maska-smierci-szkarlatnej
Krótkie streszczenie
Bliżej nieokreślone księstwo, czasy zarazy. Śmierć Szkarłatna pustoszyła krainę, zabijając ofiary w pół godziny. Książę Prospero wraz z tysiącem dworzan zamknął się w warownym opactwie, by uniknąć zarazy.
Po pięciu czy sześciu miesiącach książę urządził wspaniały bal maskowy. Odbywał się w siedmiu komnatach o różnych kolorach, z których ostatnia była czarna z szkarłatnymi oknami. W tej komnacie stał hebanowy zegar, którego bicie co godzinę przerywało zabawę, budząc lęk.
O północy wśród gości pojawiła się tajemnicza postać przebrana za Śmierć Szkarłatną.
Rozgniewany książę ruszył za nią przez wszystkie komnaty.
Rozległ się krzyk przenikliwy — i miecz, błysnąwszy, ześliznął się na żałobne dywany, gdzie książę Prospero padł martwy w chwilę potem.
Wkrótce wszyscy biesiadnicy zmarli. Śmierć Szkarłatna zapanowała nad opactwem.
Szczegółowe streszczenie
Podział na rozdziały jest umowny.
Śmierć Szkarłatna i ucieczka księcia Prospera
Krainę od dawna niszczyła straszliwa epidemia zwana Śmiercią Szkarłatną. Nigdy wcześniej dżuma nie była tak nieubłagana i przerażająca.
Śmierć Szkarłatna od dawna pustoszyła ową krainę. Nigdy dżuma nie bywała tak nieodparta, tak straszliwa. Jej oznaką widomą była — krew — czerwień i szkarada krwi.
Choroba charakteryzowała się ostrymi bólami, nagłym zawrotem głowy, a następnie obfitym wyciekom krwawych potów przez wszystkie pory ciała. Purpurowa plamistość, szczególnie na twarzy, usuwała ofiarę poza krąg żyjących. Napad, rozwój i śmierć następowały w ciągu zaledwie pół godziny. Gdy dżuma na wpół wyludniła jego obszary, książę Prospero postanowił działać.
Zwołał tysiące dzielnych druhów płci obojej, wybranych spośród rycerzy i dwórek jego świty, i wraz z nimi usunął się od świata w ustronną samotnię jednego ze swych warownych opactw. Był to obszerny i wspaniały budynek o cudacznym, lecz godnym podziwu stylu. Tęgi i wysoki mur z spiżową bramą otaczał opactwo. Świta, zaledwo przedostawszy się do wnętrza, zalutowała rygle za pomocą pieców i krzepkich młotów.
Opactwo i przygotowania do balu maskowego
Postanowiono zawarować się przeciw nagłym zakusom rozpaczy od zewnątrz i zamknąć wszelki odwrót weselnym szałom od wewnątrz.
Opactwo było suto zaopatrzone w żywność. Dzięki tym środkom ochronnym dwór księcia mógł drwić z zarazy. Książę wszystkim dostarczył źródeł uciechy. Byli tam różni rozweselacze.
Było tam wino i wszelkie cuda. Na schyłku piątego czy szóstego miesiąca pobytu w warownych zaciszach książę Prospero uraczył tysiąc swych druhów balem maskowym niesłychanego przepychu. Bal odbywał się w siedmiu komnatach głównego przestrzału pałacu. Komnaty miały nieprawidłowy rozkład - oko nie mogło naraz ogarnąć więcej niż jedną. W odstępie dwudziestu lub trzydziestu jardów zjawił się nagły zakręt, a przy każdym zakręcie widok nowy. Każda komnata miała charakterystyczną barwę - pierwsza błękitną, druga purpurową, trzecia zieloną, czwarta pomarańczową, piąta białą, szósta fioletową.
Bal maskowy i pojawienie się tajemniczej postaci
Siódmą komnatę sztywnie oblekał czarny aksamit... Atoli w tej wyjątkowej komnacie barwa okien nie odpowiadała wnętrzu. Szyby były szkarłatne, o skrzącej barwie krwi.
W żadnej z siedmiu komnat nie było lamp ani kandelabrów. Oświetlenie pochodziło z olbrzymich trójnogów z płonącym zarzewiem, umieszczonych w korytarzach pod każdym oknem. Promienie przenikały przez barwne szyby, rzęsistym blaskiem olśniewając komnaty. W czarnej komnacie u zachodniej ściany stał olbrzymi zegar hebanowy. Gdy wskazówka minutowa dokonała obiegu i godzina miała zadzwonić, z mosiężnych płuc dobywał się dźwięk czysty, donośny i melodyjny, lecz o tonie tak napiętym, że wszyscy musieli zaprzestawać swych zajęć. Maskarada była rozkoszna - były to pomysły dziwolążne, wspaniałe i olśniewające. Gdy północ wybiła na zegarze, zauważono obecność maski, która dotąd nie ściągnęła na siebie uwagi.
A gdy szeptem podano sobie dookoła wieść o tym najściu, powstał wśród ciżby porozumiewawczy zgiełk i pomruk zdziwienia i niezadowolenia — a po nim nastąpił w końcu dreszcz strachu, zgrozy i wstrętu.
Osobistość była smukła i chuda, od stóp do głów opatulona w całun. Maska tająca oblicze wyobrażała twarz zesztywniałego trupa.
Konfrontacja i śmierć wszystkich uczestników
Wszakże maska posunęła się aż do przyswojenia godeł Śmierci Szkarłatnej. Jej ubiór był pokalany krwią, a jej wysokie czoło oraz wszystkie rysy twarzy były zbryzgane straszliwym szkarłatem.
Gdy oczy księcia Prospera padły na tę postać widmową, pokurczył go gwałtowny dreszcz, a potem czoło spurpurowiało od gniewu. Rozkazał schwytać intruza i pozbawić go maski. Książę rzucił się w pościg za zjawą, która kroczyła uroczystym krokiem przez wszystkie komnaty aż do czarnej. Tam odwróciła się znienacka, stawiając czoło prześladowcy. Rozległ się krzyk przenikliwy, miecz ześliznął się na żałobne dywany, a książę Prospero padł martwy.
Tłumy masek rzuciły się do czarnej komnaty i schwyciwszy nieznajomego, doznały strachu bez nazwy - pod całunem i larwą żaden kształt namacalny nie miał swego pobytu.
Rozpoznano wówczas obecność Śmierci Szkarłatnej. Przyszła jak złodziej nocny. I wszyscy biesiadnicy — jeden po drugim — padli w komnatach hulaszczych, skropionych rosą krwawego chrztu.
I Ciemność, i Ruina, i Śmierć Szkarłatna rozpostarły wszędy swą władzę nieograniczoną.