poe/krol-dzumiec

Z Wikisum
Skocz do:nawigacja, szukaj
Uwaga: To streszczenie zostało wygenerowane przez SI, więc może zawierać błędy.
💀
Król Dżumiec
opowieść zawierająca pewną alegorię
ang. King Pest. A Tale Containing an Allegory · 1835
Streszczenie opowiadania
Czas czytania oryginału: 37 minut
Mikrostreszczenie
Dwaj pijani marynarze uciekli z karczmy do dżumowej dzielnicy Londynu. W kostnicy czciciele Śmierci kazali im pić. Olbrzym zalał salę ale'em, zrzucił wodza do piwnicy i uciekł z dwójką towarzyszy.

Krótkie streszczenie

Londyn, panowanie Edwarda III. Dwaj marynarze ze statku kupieckiego upijali się w karczmie. Gdy zabrakło im pieniędzy, uciekli przed oberżystą i przypadkiem przekroczyli barykadę odgradzającą dzielnicę zadżumioną.

Udziec – marynarz, majtek około 30 lat, olbrzym o wzroście sześć i pół stopy, wyjątkowo szczupły, z wybitnymi policzkami, olbrzymim nosem, białymi oczami, mrukliwy ale uroczysty.
🧑
Hugh Tarpaulin – marynarz, majtek około 25 lat, towarzysz Udźca, krępej budowy ciała, z kabłąkowatymi nogami, krótkimi rękami, małymi oczami, wesołkowaty i śmiały.

Pijani marynarze biegli przez opustoszałe ulice pełne trupów i ruin. Wpadli do budynku przedsiębiorcy pogrzebowego, gdzie zastali sześć osób w groteskowych strojach, ucztujących przy stole zastawionym alkoholem. Przewodniczący zgromadzenia przedstawił się jako król Dżumiec Pierwszy i wyjaśnił, że wraz z królową Dżumy i księciem Po-Morem badają treść win i likierów, służąc władcy,

którego państwo nie ma granic, a którego imię jest — Śmierć!

Tarpaulin rozpoznał w królu błazna Tomka Hurlygurly. Rozgniewani biesiadnicy wrzucili go do beczki z piwem. Udziec strącił króla do piwnicy, zgasił światło i wywrócił beczkę, zatapiając salę w alkoholu. W ogólnym zamieszaniu uciekł z Tarpaulinem i damą w kirze.

Szczegółowe streszczenie

Podział na rozdziały jest umowny.

Dwaj marynarze w tawernie i ucieczka na ulice

W październikową noc około północy, za panowania Edwarda III, dwaj marynarze z kupieckiego dwumasztowca "Free-and-Easy" spędzali czas w oberży "Pod Wesołym Wilkiem Morskim" w parafii św. Andrzeja w Londynie. Sala oberży, mimo lichej budowy i sczerniałości od dymu, dobrze odpowiadała swemu przeznaczeniu jako miejsce spotkań różnorodnych grup pijących.

Starszy z marynarzy przezywał swego towarzysza Udźcem i znacznie przewyższał go wzrostem. Miał bez mała sześć i pół stopy wysokości, co powodowało nałogowe pochylenie ramion. Był wyjątkowo szczupły, z wybitnymi policzkami, olbrzymim krogulczym nosem i białymi oczami. Mimo groteskowego wyglądu, jego oblicze było nad wszelki opis uroczyste i poważne.

Młodszy marynarz całkowicie różnił się od towarzysza. Kabłąkowate nogi dźwigały jego ciężką, krępą osobę, a krótkie grube ręce zakończone wielkimi pięściami kołysały się jak łapy żółwia morskiego. Miał małe, głęboko osadzone ślepia i nos zatopiony w cielsku. Jego okrągła, pulchna twarz często purpurowiała jak słońce zachodzące za skałami Ben-Nerisu.

Po wyczerpaniu zapasów pieniężnych podczas nocnej wędrówki po oberżach, przyjaciele dotarli do oberży z pustymi kieszeniami. Siedzieli przy dębowym stole, ukrywszy twarze w dłoniach po opróżnieniu butelki nieopłaconego humming-stuffu. Z oburzeniem spoglądali na napis "Nic na kredę" wykreślony na ścianie. Postanowili natychmiast opuścić lokal, choć Tarpaulin dwukrotnie pomylił kominek z drzwiami. W końcu udało im się uciec, ścigani przez oberżystę.

Wędrówka przez zamorową dzielnicę Londynu

W tamtych czasach po całej Anglii, szczególnie w stolicy, rozlegał się złowrogi okrzyk:

Dżuma! Stare Miasto było po większej części wyludnione... Demon Dżumy, jak wówczas przypuszczano, obrał na miejsce swoich narodzin ciemne, wąskie a brudne zaułki

Dzielnice te zostały z rozkazu króla wyklęte i nikt nie mógł pod karą śmierci przenikać do ich okropnych samotni. Mimo to nocni opryszki nie przestawali okradać opuszczonych domów z metali i wszelkich cennych przedmiotów. Stwierdzano też, że zapasy wina i likierów, które kupcy pozostawili w piwnicach, były systematycznie wykradane.

nie można było nawet krocząc jak najdumniej, spotkać nic prócz Przerażeń, Lęków i Zabobonów... pod karą śmierci — przenikać do ich okropnych samotni

Właśnie przy jednej z takich zapór Udziec i Hugh Tarpaulin, uciekając przed pościgiem, napotkali przeszkodę. Nie mogąc się cofnąć, odważnie przeskoczyli na drugą stronę i pobiegli dalej z krzykami, znikając w zawiłych i wyziewnych otchłaniach wymarłej dzielnicy.

Gdyby nie byli pijani do utraty zmysłów, groza położenia sparaliżowałaby ich kroki. Panował chłód i mgła, bruk leżał w piekielnym bezładzie, zwaliska domów zagradzały ulice. Najsmrodliwsze wyziewy panoszyły się wszędzie, a w bladej jaśni atmosfery można było rozpoznać gnijące w alejach ścierwo nocnych opryszków, których dłoń dżumy znieruchomiła podczas rabunku.

Takie obrazy nie powstrzymały jednak dwóch drabów, którzy tej nocy, pełni odwagi i humming-stuffu, nieustraszenie wtoczyliby się w samą paszczę śmierci. Udziec biegł przodem, budząc echa pustki porykiem podobnym do wojennego wycia Indian, a u jego boku toczył się Tarpaulin, uczepiony kubraka towarzysza i prześcigający go w wokalnych wysiłkach kontrabasowymi porykiwaniami z głębi płuc.

Spotkanie z Królem Dżumca i jego dworem

Dotarli do samego gniazda dżumy, gdzie świat stawał się coraz groźniejszy i bardziej zapowietrzony. Olbrzymie kamienie spadały ze skołatanych dachów, a ich dłonie często macały szkielety lub ugrzęzały w pogniłych zwłokach. Nagle marynarze potknęli się o próg obszernego budynku o złowieszczym wyglądzie.

Przenikliwy poryk Udźca wywołał od wewnątrz wybuch dzikich, demonicznych okrzyków - niemal pogrzmień śmiechu. Nie ulękłszy się tych dźwięków, dwaj opoje wyważyli drzwi i runęli do środka, klnąc niemiłosiernie.

Sala okazała się spichlerzem przedsiębiorcy uroczystości pogrzebowych. Rozwarta klapa w podłodze ukazywała piwniczne zagłębia pełne butelek.

Na środku sali sterczał stół... Wokół stołu na kobyłkach spod trumien siedziało towarzystwo z sześciorga złożone osób... każdy zdawał się zagarniać jeden ułamek twarzy

Naprzeciw drzwi siedziała osobistość mająca pozory przodownika uczty.

👑
Król Dżumiec Pierwszy – przewodniczący uczty, istota odarta z ciała, olbrzymiego wzrostu, z żółtą twarzą, anormalnie wysokim czołem, w czarnym aksamitnym płaszczu z pióropuszami.

Była to istota odarta niemal z ciała, olbrzymiego wzrostu, większa nawet od Udźca. Twarz miała żółtą jak szafran, a najwybitniejszym rysem było czoło tak anormalnie wysokie, że przypominało obręcz mięsną przyłataną do głowy. Odziany był w czarny, bogato haftowany aksamitny płaszcz, a głowę miał najeżoną pióropuszami. W prawej dłoni dzierżył olbrzymią kość udową ludzką.

Naprzeciwko niego, plecami do drzwi, tkwiła jejmość dorównująca mu wzrostem, ale w ostatnim okresie puchliny wodnej. Kształtem przypominała olbrzymią baryłkę piwa. Jej jedyną wyróżniającą się cechą była gęba rozciągająca się od ucha do ucha, tworząca przeraźliwą otchłań.

👸
Królowa Dżumy – małżonka króla, kobieta w ostatnim okresie puchliny wodnej, olbrzymich rozmiarów jak baryłka piwa, z okrągłą czerwoną twarzą, ogromną gębą, w kirze i kryzach.

Po jej prawym boku siedziała tycia młódka przewodnicząca zebraniu.

👩
Arcyksiężna A-Morowa – młoda kobieta, chora na suchoty, drobna i zwiewna, z gorączkowym wypiekiem, w całunie z indyjskiego samodziału, z długim nosem zwisającym poniżej wargi.

Ta zwiewna, drobna istota zdradzała oznaki rozszalałych suchot. Nosiła obszerny całun z wytwornego indyjskiego samodziału, a warkocze spływały jej na kark. Słodki uśmiech igrał na ustach, lecz nos bezgranicznie wydłużony, cieniuchny i wężowo skręcony zwisał poniżej dolnej wargi.

Pozostali członkowie towarzystwa to kusy staruch-podagryk w jaskrawym surdutcie, jegomość w białych pończochach z drgawką nerwową i przewiązanymi żuchwami oraz osobnik dotknięty paraliżem, ubrany w trumnę z mahoniowego drewna.

Nad ich głowami wisiał kościotrup na sznurze... rzucały światło migotliwe, lecz silne. I trumnice, i wszelki dobytek przedsiębiorcy pogrzebowego

Na widok dziwacznego zgromadzenia dwaj marynarze nie zachowali całkowitego poloru. Udziec oparł się o ścianę i rozwarł olbrzymie oczy na oścież, podczas gdy Hugh Tarpaulin wybuchnął zbytecznym i niewczesnym śmiechem, który był raczej hucznym porykiem.

Niezrażony nieokrzesaniem, przodownik uczty powitał nieproszonych gości uprzejmym uśmiechem i zaprowadził ich do przygotowanych siedzeń. Udziec usiadł tam, gdzie mu wskazano, natomiast Hugh przeniósł swoją kobyłkę obok drobnej suchotnicy i napełniwszy czerep czerwonym winem, wyżłopał go do dna na cześć znajomości.

Konfrontacja i chaotyczna ucieczka

Przewodniczący wygłosił przemowę, przedstawiając się jako król Dżumiec Pierwszy, monarcha tego państwa. Wyjaśnił, że sala należy do jego pałacu, a obecne osoby to jego rodzina królewska. Dodał, że zebrali się tej nocy, aby zbadać istotę win, alesów i likierów stolicy, służąc tym samym władcy, którego imię brzmi Śmierć.

jestem monarchą tego państwa i panuję tu bezpodzielnie pod imieniem króla Dżumca Pierwszego... zebraliśmy się gwoli określenia istoty wnętrznej owych skarbów podniebienia

Król skazał obu marynarzy na wypicie cebrzyków black-strapu na klęczkach za dobrobyt królestwa. Udziec odmówił, tłumacząc, że jest już przeciążony humming-stuffem. Tarpaulin jednak zgodził się, ale gdy nazwał króla błaznem Tomkiem Hurlygurly, wszyscy biesiadnicy porwali się z miejsc.

Zdrada! — zawył Najjaśniejszy król Dżumiec Pierwszy... wszyscy biesiadnicy porwali się z miejsc

Królowa Dżumy chwyciła Tarpaulina i wrzuciła go do beczki pełnej ale'u. Udziec nie pogodził się z porażką towarzysza - cisnął króla do piwnic, zatrzasnął drzwi i zrywając szkielet, zmiażdżył nim głowę podagrykowi. Wywrócił beczkę z Tarpaulinem, co spowodowało potop likieru zalewający całą salę. W chaosie Udziec porwał otyłą królową i wyskoczył na ulicę, kierując się ku "Free-and-Easy" wraz z Tarpaulinem i Arcyksiężną A-Morową.