mickiewicz/ballady-i-romanse
Krótkie streszczenie
Polska, czasy nieokreślone z elementami fantastycznymi. Zbiór opowiadał historie o miłości, zdradzie i tajemniczych zjawiskach. W pierwszej balladzie młoda dziewczyna rozmawiała z duchem zmarłego kochanka. Starzec nie wierzył w to, co widział, twierdząc że to tylko przesądy.
Czucie i wiara silniej mówi do mnie,
Niż mędrca szkiełko i oko.
Martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu,
Widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce;
Nie znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu!
Miej serce i patrzaj w serce!
Pan zbadał tajemnice jeziora Świteź i wyłowił kobietę, która opowiedziała historię zatopionego miasta. Mieszkańcy woleli śmierć niż hańbę - Bóg przemienił kobiety w kwiaty na jeziorze. Młody strzelec zakochał się w tajemniczej dziewczynie nad Świtezią. Złamał przysięgę wierności, ulegając pokusie pięknej nimfy. Za karę został wciągnięty w odmęty jeziora. Zrozpaczona dziewica skoczyła do wody z powodu zdrady kochanka. Zamieniła się w rybkę i karmiła swoje dziecko. Gdy zdradziecki pan z żoną przyszli nad rzekę, zginęli tajemniczo.
Dzieci modliły się o powrót ojca z niebezpiecznej podróży. Gdy zbójcy napadli na kupca, starszy rozbójnik oszczędził go, wzruszony modlitwami dzieci. Czarnoksiężnik Twardowski przechytrzył diabła, który chciał zabrać jego duszę. Kazał mu żyć rok z panią Twardowską - diabeł uciekł przerażony. Bogacz szukał przyjaciela, któremu mógłby zaufać jak sobie, ale nie znalazł nikogo godnego. Pani zabiła męża i pochowała w gaju. Jej zbrodnia została odkryta, gdy umarły mąż pojawił się w kościele. Stary dudarz opowiedział historię pasterza, który umarł z miłości, pozostawiając listek cyprysowy dla ukochanej.
Szczegółowy pересказ
Niektóre krótkie utwory zostały zgrupowane w ramach jednej sekcji streszczenia.
Pierwiosnek
Wczesną wiosną, gdy skowronek dopiero zaczął śpiewać, pierwszy kwiatek pierwiosnek błysnął ze złotych obsłonek. Był to najwcześniejszy znak nadchodzącej wiosny, który pojawił się mimo jeszcze panującego chłodu i mrozu.
Dialog między Ja i Kwiatek
Narrator ostrzegał kwiatek przed zbyt wczesnym rozkwitem, mówiąc, że jeszcze północ mrozem dmucha i białe pleśnie nie zeszły z gór. Kwiatek jednak odpowiadał, że dni jego są jak dni motylka - życiem wschód, śmiercią południe, więc lepsza jest jedna chwilka w kwietniu niż całe grudnie jesieni. Narrator wątpił w wartość tego małego, niezbyt pięknego kwiatka, ale kwiatek zapewniał, że przyjaciele go powitają mile, bo przyjaźń ma blasku niewiele i lubi cień jak jego ziołka.
Romantyczność
Dziewczyna rozmawiała z duchem zmarłego kochanka, którego nikt inny nie widział. Narrator obserwował scenę, w której dziewczyna chwytała coś niewidzialnego, płakała i śmiała się na przemian.
Słuchaj dzieweczko!
— Ona nie słucha. —
To dzień biały! to miasteczko!
Przy tobie nie ma żywego ducha,
Co tam wkoło siebie chwytasz?
Kogo wołasz, z kim się witasz?
Starzec z szkiełkiem i okiem twierdził, że to tylko przesądy prostego ludu, ale narrator bronił dziewczyny, mówiąc, że czucie i wiara silniej przemawiają niż mędrca szkiełko i oko. Wzywał do patrzenia sercem, nie tylko rozumem.
Świteź
Pan na Płużynach postanowił zbadać tajemnice jeziora Świteź, gdzie nocą słychać było dziwne odgłosy walk i modlitw. Kazał zbudować statki i związać głęboki niewód. Po odprawieniu mszy przez księdza z Cyryna, rozpoczęto połów. Zamiast ryb wyłowiono żywą kobietę o jasnej twarzy, ustach jak korale i białych włosach.
Kobieta opowiedziała historię miasta Świteź, które niegdyś kwitło pod rządami książąt Tuhanów. Gdy car z Rusi obległ miasto potężnym wojskiem, Tuhan wyruszył na pomoc Mendogowi, zostawiając miasto pod opieką córki. Gdy wrogowie wdarli się do miasta, mieszkańcy woleli śmierć od hańby.
Takeśmy uszły zhańbienia i rzezi.
Widzisz to ziele dokoła,
To są małżonki i córki Świtezi,
Które Bóg przemienił w zioła.
Córka Tuhana modliła się do Boga o śmierć dla wszystkich mieszkańców, by uniknęli zhańbienia. Bóg wysłuchał modlitwy i przemienił kobiety w białe kwiaty na jeziorze. Kwiaty te były trujące dla wrogów - każdy, kto je dotknął, umierał. Po opowiedzeniu tej historii, kobieta zniknęła w falach, a jezioro pękło do dna, ale szybko się zamknęło.
Świtezianka
Młody strzelec spotykał się nocami nad brzegiem Świtezi z tajemniczą dziewczyną, która pojawiała się jak ognik nocny i znikała jak mokry jaskier. Strzelec pytał ją o pochodzenie i dom, prosząc, by została z nim w jego chatce pośród lasu.
Dziewczyna ostrzegała go przed obłudą mężczyzn, ale strzelec przyklęknął, chwycił piasek i przysiągł przy świętym księżycu na wierność. Dziewczyna ostrzegła go, że kto przysięgę naruszy, tego czeka biada za życia i po śmierci.
Gdy strzelec został sam, z jeziora wynurzyła się piękna nimfa o twarzy jak róża i lekkich strojach. Kusząc go, zapraszała do tańca po wodnym krysztale i do spania w łożu srebrnej topieli.
Strzelec uległ pokusie i pobiegł za nią w głębiny jeziora. Gdy ją objął, okazało się, że to ta sama dziewczyna, którą zdradził. Przypomniała mu o złamanej przysiędze i wymierzyła karę.
Ach, biada jemu, za życia biada!
I biada jego złej duszy!
Nie tobie igrać przez srebrne tonie,
Lub nurkiem pluskać w głąb jasną,
Surowa ziemia ciało pochłonie,
Oczy twe żwirem zagasną.
Woda się wzburzyła, otchłań podwodna pochłonęła młodzieńca wraz z dziewicą. Od tej pory przy świetle księżyca można było zobaczyć parę znikomych cieni - ona pląsa po srebrnym jeziorze, on jęczy pod modrzewiem.
Rybka
Smutna dziewica wybiegła z wioski nad jezioro, gdzie mieszkały Świtezianki. Opowiedziała im o swojej niedoli - kochała pana, który obiecał ją poślubić, ale teraz bierze za żonę księżnę, a ją chce zgubić. W rozpaczy skoczyła do wody.
Podczas wesela pana wierny sługa przyszedł nad rzekę z dzieckiem, szukając matki. Usłyszał głos z wody - to była Krysia, która opowiadała o swoim cierpieniu pod wodą, gdzie żwir jej oczki wyjada.
Krysiu, o Krysiu!
Tu jestem, w rzece, u spodu,
Tutaj drżę cała od chłodu,
A żwir mnie oczki wyjada.
Przez żwir, przez ostre kamuszki
Fale mnie gwałtowne niosą
Z wody wynurzyła się rybka o złotych plamkach i kraśnych piórkach. Zrzuciła łuski, pokazując się jako Świtezianka z jasnym włosem i białymi piersiami. Wzięła dziecko i nakarmiła je, po czym znów zamieniła się w rybkę. Tak robiła każdego wieczora i ranka, aż pewnego dnia pan z żoną poszli nad rzekę. Gdy nie wrócili, sługa znalazł tylko suchy piasek i kamień przypominający dwa ludzkie ciała.
Powrót taty
Matka wysłała dzieci za miasto, pod słup z cudownym obrazem, by modliły się o powrót ojca. Tato nie wracał z podróży, a drogi były niebezpieczne z powodu zbójców.
Pójdźcie, o dziatki, pójdźcie wszystkie razem
Za miasto, pod słup, na wzgórek;
Tam przed cudownym klęknijcie obrazem,
Pobożnie zmówcie paciórek.
Tato nie wraca
Dzieci modliły się pobożnie, gdy nagle usłyszały tarkot wozów. To wracał ojciec z towarzyszami. Radość była wielka, ale wkrótce na drogę wyskoczyli zbójcy. Gdy już mieli zabić kupca, starszy zbójca ich powstrzymał. Opowiedział, że słyszał modlitwy dzieci i przypomniał mu się jego własny syn. Dzięki dziecięcym modlitwom kupiec ocalał, a zbójca poprosił dzieci, by modliły się także za jego duszę.
Kurhanek Maryli
Cudzy człowiek pytał dziewczynę o piękny kurhanek przy trzech drogach, uwieńczony kwiatami i czeremchą. Dowiedział się, że to grób młodej kobiety imieniem Maryla. Każdego ranka przychodzili tu: kochanek, matka i przyjaciółka, by opłakiwać zmarłą.
Kochanek żalił się, że nie ma już swojej ukochanej, że dawniej słodził sobie chwile myślą o zobaczeniu jej po przebudzeniu. Matka płakała, że nie ma już kto ją obudzi i zawoła na obiad. Przyjaciółka skarżyła się, że nie ma już komu zwierzyć się szczerze.
Nie masz, nie masz Maryli!
Dawniej, kiedy spać szedłem, tym słodziłem chwile,
Że skoro się obudzę, obaczę Marylę,
I dawniej spałem mile!
Teraz, tutaj spać będę, od ludzi daleki
Wszyscy trzej opłakiwali stratę Maryli na swój sposób. Cudzy człowiek, słysząc to, westchnął, otarł łzy i poszedł dalej ze swoją wiciną.
Do przyjaciół i To lubię
Narrator wspominał północną porę w Rucie, gdy wszyscy szli spać. Opowiadał przyjaciołom o swojej ukochanej, która była skąpa w wyrażaniu uczuć - choć słyszała tysiące razy słowo "kocham", nigdy nie odpowiedziała nawet "lubię". Dlatego postanowił ją nastraszyć balladą o miejscu, gdzie nikt bez trwogi nie przechodzi o północy.
Opowiedział o starym cmentarzu przy cerkwi, gdzie o północy dzwony same dzwonią, a z mogił wstają larwy. Narrator twierdził, że się nie boi i często tamtędy jeździł. Pewnej nocy, gdy jego wóz się zepsuł, powiedział "to lubię". Wtedy z wody wynurzyła się straszna martwica w białych szatach z ognistym wieńcem na skroni.
Martwica opowiedziała swoją historię - za życia była dumną panną, która gardząc zalotnikami, doprowadziła do śmierci młodego Józia. Za swoją srogość została skazana na męki czyśćcowe, aż ktoś powie na nią słowo "lubię". Narrator był pierwszym, który to uczynił, więc dusza została uwolniona. Gdy kur zapiał, martwica zniknęła, a narrator odmówił modlitwy za dusze w czyśćcu cierpiące.
Rękawiczka
Na dworze królewskim odbywały się igrzyska ze zwierzętami. Piękna Marta rzuciła rękawiczkę między dzikie bestie i zażądała od rycerza, by ją podał, jeśli naprawdę ją kocha. Rycerz odważnie wszedł między lwy, tygrysy i lamparty, podniósł rękawiczkę i wrócił.
Pani, twych dzięków nie trzeba mi wcale.
To rzekł i poszedł, i więcej nie wrócił.
Gdy Marta chciała go podziękować, rycerz rzucił jej rękawiczkę w twarz, powiedział, że nie potrzebuje jej dzięków, i odszedł na zawsze.
Pani Twardowska
W karczmie hulał czarnoksiężnik, który zamieniał ludzi w zwierzęta i pokazywał różne sztuczki. Z kielicha wyskoczył diabeł, który przypomniał mu o zawartym pakcie - po siedmiu latach miał pojechać do Rzymu, gdzie diabeł zabierze jego duszę.
Okazało się, że karczma nazywa się "Rzym", więc warunki kontraktu zostały spełnione. Twardowski jednak skorzystał z prawa do trzech próśb. Kazał diabłu ożywić konia namalowanego na płótnie, skręcić bicz z piasku i wybudować gmach z orzechowych ziarenek. Diabeł wszystko wykonał. Potem kazał mu wykąpać się w wodzie święconej, co sprawiło mu wielkie cierpienie.
Ostatnie zadanie było najtrudniejsze - diabeł miał przez rok żyć z panią Twardowską jak z żoną, okazując jej miłość i posłuszeństwo. Na widok żony czarnoksiężnika diabeł uciekł przez dziurkę od klucza i więcej się nie pokazał.
Tukaj albo próby przyjaźni
Umierający bogacz żalił się, że mimo wielkiej potęgi, mądrości i pobożności musi odejść w kwiecie wieku. Żegnał się z przyjaciółmi, sługami i kochanką. Po śmierci pojawił się tajemniczy starzec, który zabrał go na górę Żarnową do mędrca Polela.
Mędrzec obiecał mu nieśmiertelność, ale pod warunkiem, że znajdzie drugiego człowieka, któremu zaufałby jak samemu sobie. Tukaj rozważał różne możliwości - sługę, żonę, kochankę, przyjaciela - ale nie potrafił się zdecydować. Starzec zagrzmał, że nie ma takiego człowieka, i Tukaj znalazł się z powrotem na łożu śmierci.
Nagle Tukaj wykrzyknął, że ma przyjaciela, i cudownie odzyskał zdrowie. Znalazł przy sobie pergamin z przepisem na eliksir nieśmiertelności. Trzeba było pokroić ciało na ćwierci, ugotować korzeń w wodzie i namaścić członki. Warunkiem było, by ktoś drugi pomógł w tej posłudze, ale nie zdradził sekretu.
Nie masz drugiego człowieka,
Któremu byś w każdej probie
Tak zaufał, jak sam sobie
Tukaj analizował możliwe fortele diabła - ciekawość, łakomstwo i trwogę. Był przekonany, że znajdzie kogoś, kto oprze się tym pokusom. Po długim namyśle podpisał kontrakt z diabłem. Litera "B" w słowie "będzie" zamieniła się w małego diabła, który ukłuł Tukaja w palec i jego krwią dokończył podpis. Diabeł zniknął, zostawiając Tukaja z podpisaną umową.
Lilie
Pani zabiła swojego męża i pochowała go w gaju przy ruczaju. Grób zasiała liliami, śpiewając, by rosły wysoko, jak głęboko leży pan. Potem pobiegła do pustelnika wyznać swój grzech.
Zbrodnia to niesłychana,
Pani zabija pana.
Zabiwszy grzebie w gaju,
Na łączce przy ruczaju,
Grób liliją zasiewa
Pustelnik powiedział jej, że tylko mąż mógłby wydać jej zbrodnię, ale mąż nie żyje, więc tajemnica jest bezpieczna. Pani wróciła do domu, gdzie dzieci pytały o tatę. Mówiła, że wróci wieczorem, ale dni mijały, a ojciec nie wracał. W nocy słyszała kroki i głos męża wołającego dzieci.
Przyjechali bracia zmarłego męża, szukając go. Pani mówiła, że umarł na wojnie, ale oni wiedzieli, że wojna się skończyła. Czekali na brata, a tymczasem polubili młodą gospodynię. Obaj chcieli ją poślubić, więc pani poszła po radę do pustelnika.
Pustelnik poradził, by każdy z braci przyniósł wianek kwiatów do kościoła, a ona weźmie pierwszy z ołtarza. W dniu ślubu pani wzięła wianek z liliami. Obaj bracia twierdzili, że to ich kwiat - jeden wskazywał wstążki, drugi miejsce, gdzie rwał kwiaty - grób przy ruczaju. Gdy się kłócili, do kościoła wszedł zmarły mąż w białej zbroi. Powiedział, że to jego wianek i jego żona, bo kwiaty rosły na jego grobie. Cerkiew zapadła się w ziemię, a na jej miejscu wyrosły lilie.
Dudarz
Stary wędrowny muzyk z dwoma chłopcami przyszedł na wiejskie święto dosiewek, gdzie został zaproszony do zagrania.
Romans
Dudarz opowiedział historię młodego pasterza z Litwy, który umarł z miłości w Królewcu. Przed śmiercią powierzył mu piosenkę i listek cyprysowy, prosząc, by odnalazł jego ukochaną nad brzegami Niemna. Gdy dudarz śpiewał tę piosenkę na wiejskim święcie, zauważył pasterkę plecącą wianek ślubny. Dziewczyna miała przy sobie listek nieznanego drzewa, który z gniewem rzuciła, a potem zapłakała.
Gdy dudarz skończył opowieść i wyciągnął listek cyprysowy, pasterka już zniknęła. Widział tylko z daleka, jak młodzieniec prowadzi ją pod rękę za wieś.