kaminski/kamienie-na-szaniec
Bardzo krótkie streszczenie
Warszawa, lata 1939-1943. Trzej młodzi harcerze z gimnazjum im. Stefana Batorego - Tadeusz Zawadzki, Jan Bytnar i Aleksy Dawidowski - przeszli drogę od beztroskich uczniów do bohaterów ruchu oporu.
Po wybuchu wojny chłopcy zaangażowali się w działalność konspiracyjną. Najpierw działali w organizacji PLAN, potem w „Wawrze” - organizacji Małego Sabotażu, gdzie malowali napisy na murach, rozlepiali ulotki i zrywali niemieckie flagi.
W 1942 roku przeszli do Grup Szturmowych Szarych Szeregów i rozpoczęli działalność dywersyjną. Alek zasłynął zdjęciem niemieckiej tablicy z pomnika Kopernika. Przeprowadzali akcje sabotażowe, wysadzali pociągi i zdobywali broń.
23 marca 1943 roku gestapo aresztowało Rudego. Przez trzy dni był bestialsko torturowany, ale nikogo nie wydał. Przyjaciele postanowili go odbić podczas transportu z alei Szucha na Pawiak.
26 marca przeprowadzili słynną akcję pod Arsenałem. Zaatakowali więźniarkę, zabili pięciu gestapowców i uwolnili więźniów. Alek został ciężko ranny w brzuch podczas walki z niemieckimi urzędnikami.
A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei,
Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec...
Rudy i Alek zmarli tego samego dnia - 30 marca 1943 roku. Rudy z powodu odniesionych podczas tortur obrażeń, Alek z ran postrzałowych. Zośka kontynuował walkę i zginął 20 sierpnia 1943 roku pod Sieczychami.
Szczegółowe streszczenie według rozdziałów
Słoneczne dni
W jednej z dzielnic warszawskich istniało środowisko młodzieży harcerskiej, które potrafiło stworzyć atmosferę sprzyjającą rozwojowi charakteru. Jednym z zespołów tego środowiska była grupa zwana Bukami od częstych wypraw leśnych. Do zespołu Buków należeli między innymi Alek i Rudy, którzy razem z kolegami tworzyli zgraną gromadę.
Alek był dryblasem o niebieskich oczach i płowej czuprynie, który ciągle się uśmiechał i przy byle okazji wpadał w zachwyt. Wpływom zespołu Buków zawdzięczał nabywanie chłodnego panowania nad sobą w chwilach ważnych. Kiedyś na wsi, gdy syn gospodarza uderzył się siekierą w nogę, Alek jako jedyny zachował spokój i udzielił pierwszej pomocy.
Rudy miał piegowatą twarz i rudawe włosy. Cała jego istota ześrodkowała się w oczach i czole, odzwierciedlając wybitną inteligencję. Na każdej wycieczce pełnił funkcję kucharza Buków, z czasem osiągając w tym mistrzowską wprawę. Był też utalentowanym artystą - zaprojektował oznakę dla zespołu Buków w postaci cyfry 23 w trójkącie na pomarańczowym tle.
Wśród Buków wyróżniał się także Zośka - chłopiec obdarzony niemal dziewczęcą urodą, z delikatną cerą, regularnymi rysami i złocistymi włosami. Koledzy nazywali go Zośką właśnie ze względu na jego wygląd. Mimo młodzieńczego wyglądu posiadał naturalne zacięcie przywódcze i umiejętność organizowania ludzi. Był bardzo przywiązany do domu i matki, z którą prowadził długie, koleżeńskie rozmowy.
W burzy i we mgle
Wrzesień 1939 roku był jednym z najstraszniejszych polskich miesięcy. Potworność polskiej tragedii wrześniowej polegała na katastrofie psychicznej narodu, nieprzygotowanego do klęski. Dla Zośki, Rudego i Alka cztery tygodnie września rozpoczęte wśród uniesienia szybko zastąpione zostały grozą.
Zeus, który pełnił obowiązki zastępcy naczelnika harcerzy, zgodnie z apelem radiowym zebrał alarmowo harcerstwo warszawskie i wyruszył z Warszawy na wschód. Chłopcy spędzili parę tygodni na drogach wśród milionowych rzesz uchodźców. Jedyną okazją do pożytecznego wystąpienia była pomoc rannym po zbombardowaniu pociągu z uchodźcami pod Dębem Wielkim.
Po kapitulacji Warszawy chłopcy wrócili do stolicy po bezsensownej włóczędze. Warszawa w październiku 1939 roku była miastem grozy - gruzy hamowały ruch na ulicach, domy były bez szyb, mieszkania bez światła, wody i gazu. Ojciec Alka został jedną z pierwszych ofiar gestapo, aresztowany i później rozstrzelany w Palmirach.
Zespół Buków zaczął szukać sposobów szkodzenia wrogowi i pełnienia służby społecznej w nowych warunkach. 15 października 1939 roku Zośka przyniósł pierwszy numer "Polski Ludowej" - pisma demokratycznej grupy młodzieży PLAN. Chłopcy z zapałem włączyli się w działalność tej organizacji, zajmując się kolportażem i propagandą uliczną.
W służbie Małego Sabotażu
W marcu 1941 roku Buki związały się z akcją Małego Sabotażu prowadzoną przez organizację podziemną "Wawer". Pierwszym zadaniem była akcja przeciwko fotografom warszawskim, którzy wystawiali w szafkach wystawowych fotografie żołnierzy niemieckich. W tej akcji wybił się na czoło Alek, który któregoś ranka wsiadł na rower i w ciągu jednej wyprawy wybił szyby czterem fotografom.
Drugą akcją była walka z kinami, gdzie wyświetlano propagandowe dodatki niemieckie. W tej akcji głośny stał się Rudy, który na ulicy Rakowieckiej napisał slogan "Tylko świnie siedzą w kinie" i narysował dwie duże świnie siedzące w krzesłach. Mimo intensywnych działań publiczka warszawska nie dała się zwyciężyć i nadal chodziła do kin.
Bo nie dość jest myśleć i chcieć o Polsce i dla Polski. Trzeba samemu reprezentować Polskę.
Jedną z najsłynniejszych akcji była "wojna z Goebbelsem" za pomocą litery V. Gdy propaganda niemiecka zaczęła rozpowszechniać literę V jako symbol przyszłego zwycięstwa niemieckiego, "Wawer" ripostował, uzupełniając duże V słowem "verloren" - Deutschland verloren (Niemcy zgubione). Rudy był rekordzistą w rysowaniu żółwi propagujących powolną robotę w zakładach pracujących na rzecz okupanta.
Najsłynniejszym wśród indywidualnych wyczynów była sprawa tablicy na pomniku Kopernika. 11 lutego 1942 roku Alek o godzinie szóstej rano podszedł do pomnika i odkręcił cztery śruby przytwierdzające niemiecką płytę zakrywającą polski napis. Płyta spadła z grzmotem, a Alek zaciągnął ją w zaspę śnieżną. Zdjęcie niemieckiej tablicy poruszyło opinię polską i niemiecką na całym świecie.
Po tej akcji Alek musiał wyjechać ze stolicy na kilka miesięcy, gdyż gestapo aresztowało osobę bardzo mu bliską. Wyjechał do narzeczonej Basi na wieś, gdzie po raz pierwszy mogli ze sobą bywać całe dnie, spacerować po lesie i rozmawiać o przyszłości.
Zośka był komendantem rejonu Mokotów Górny w organizacji "Wawer" i wyróżniał się jako organizator. Osobiste uliczne wyczyny były dla niego czymś drugorzędnym - istotna była praca sztabowa, planowanie każdej akcji i organizowanie współzawodnictwa inicjatywy. Z miesiąca na miesiąc wzrastało przywiązanie i zaufanie Buków do Zośki.
Dywersja
Listopad 1942 roku był przełomowym miesiącem drugiej wojny światowej. Komenda Sił Zbrojnych w Kraju uznała ten czas za odpowiedni do wzmożenia akcji dywersyjnej. Zośka, Alek, Rudy i część kolegów zostali zaliczeni do świeżo tworzonych Grup Szturmowych, które włączono do oddziałów dywersji.
Jestem żołnierzem Polski walczącej z barbarzyńskim najeźdźcą... Przy spełnianiu służby okazywać będę męską twardość i niezłomną wierność Sprawie.
Pierwsza akcja została wyznaczona na sylwestrową noc 1942/1943 roku. Zośka i Rudy wzięli udział w wysadzaniu torów kolejowych pod Kraśnikiem. Mimo problemów z zamarznięta ziemią i brakiem kilofów, akcja zakończyła się sukcesem - pociąg towarowy z niemieckim sprzętem wojskowym został wykolejonyi podpalony.
17 stycznia 1943 roku podczas słynnej łapanki Alek został aresztowany, ale zdołał uciec z wozu więziennego, wyskakując w czasie jazdy. Tego samego dnia podobnie uciekł Rudy, który zjechał na sznurze z drugiego piętra, gdy jego dom został obstawiony przez niemiecką policję. Oba przypadki ucieczki były przykładem odwagi i przytomności umysłu.
W lutym 1943 roku przeprowadzono ewakuację mieszkania przy ulicy Brackiej. Podczas tej akcji doszło do walki z niemieckimi werkschutzami, w której zginęło dwóch Niemców, a ranny został Rudy. Akcja trwała dwie godziny, podczas których zatrzymano na klatce schodowej około dwustu mieszkańców kamienicy.
Alek zmagał się z dylematem moralnym dotyczącym zabijania, nawet tak nikczemnego wroga jak hitlerowcy. Przez parę miesięcy męczyło go to zagadnienie, radził się spowiedników i chodził do lasu, by w samotności rozważać tę kwestię. Problem pozbawienia życia odbierał mu spokój snu.
Pod Arsenałem
Pewnej marcowej nocy gestapo aresztowało Heńka, jednego z towarzyszy broni Rudego. Katuszami wydobyto zeń kilka faktów, w tym nazwisko i adres Rudego. 23 marca 1943 roku o godzinie 4:30 rano do mieszkania Rudego weszło sześciu Niemców. Po krótkiej rewizji zabrano Rudego i jego ojca na Pawiak.
Już po piętnastu minutach rozpoczęto pierwsze badanie Rudego. Gestapo działało z wyjątkowym tempem, chcąc jak najszybciej wydusić adresy magazynów materiałów wybuchowych oraz wszystkich znanych mu przełożonych i kolegów. Rudy wyparł się wszystkiego. Zaczęło się bestialskie bicie - pięścią po twarzy, kijem i pejczem, butami po brzuchu.
Odbijemy! Odbijemy jeszcze dziś! – W jednej chwili cała wstrząśnięta wypadkami istota Zośki robi skok od wzburzonych uczuć – do woli, do decyzji, do planowania i zarządzeń.
Już o godzinie siódmej alarmowo zwoływali się przyjaciele Rudego. Zośka głośno wypowiedział to, co czuli wszyscy - trzeba odbić Rudego. Po wypełnieniu zaplanowanych wcześniej obowiązków rozpoczęto gorączkowe przygotowania do akcji. Rozpoznanie przeprowadził Wesoły, który jako dostawca czekoladek "Wedla" miał dostęp do gmachu gestapo.
26 marca 1943 roku o godzinie 17 karetka więzienna miała przejeżdżać Bielańską. Dowódcą całości został Orsza, komendant warszawskiej chorągwi Szarych Szeregów. W rejonie skrzyżowania Bielańskiej i Długiej ukryły się trzy oddziałki z granatami i pistoletami. Gdy więźniarka zbliżyła się, szofer skręcił w Długą zamiast w Nalewki.
Naprzód! – woła jakimś nienaturalnym głosem. Jak rzuceni prądem elektrycznym, wyskakują teraz za Zośką jego towarzysze.
Z chodnika wyskoczyli młodzi ludzie przed auto, butelki z benzyną prysnęły nad maską, samochód objął się płomieniem. Z płonącej szoferki wyskoczyli gestapowcy i rozpoczęła się walka. Po kilku minutach na jezdni leżały trzy postacie w mundurach niemieckich. Zośka wybiegnął spoza filaru i pędził wprost na ostatniego gestapowca, za nim jego towarzysze.
Alek otworzył tył więźniarki i uwolnił dwudziestu pięciu więźniów, w tym Rudego, który wypełzł na czworakach przez ławki. Rudy był w strasznym stanie - zielonożółta twarz, zapadnięte policzki, olbrzymi siniec pod okiem. Podczas ucieczki Alek został ranny w brzuch przez gestapowców z Arbeitsamtu, ale zdołał rzucić dwa granaty i przedostać się do samochodu.
Rudy umierał... – Tadeusz, Tadeusz, jak boli, jak strasznie boli... Już nie mogę. – I łzy toczyły mu się po policzkach.
Rudy i Alek zmarli tego samego dnia - 30 marca 1943 roku. Rudy umierał w strasznych męczarniach, ale był szczęśliwy z odzyskania przyjaciół. Alek, mimo cierpień fizycznych, czuł się bardzo dobrze psychicznie, był gotowy na śmierć i pogodzony z Bogiem. Śmierć każdego z nich odczuto inaczej - Alek zginął jak żołnierz w walce, Rudy został zamęczony przez bestialskich katów.
Celestynów
Po śmierci Rudego i Alka stan psychiczny Zośki był okropny. Stracił sprężystość, był zawsze posępny i nie chciał z nikim rozmawiać. Na namowy najbliższych wyjechał na wieś z ojcem i siostrą Hanią, gdzie spisał wspomnienia o Rudym pod tytułem "Kamienie rzucane na szaniec". Pisanie było dla niego wyzwalające i zaczął się czuć lepiej.
Po powrocie do Warszawy Zośka otrzymał zadanie zorganizowania akcji odbicia więźniów transportowanych pociągiem z Majdanka do Oświęcimia. Więźniowie byli przewożeni w specjalnych wagonach na linii Lublin-Warszawa. Po dokładnym rozpoznaniu Zośka wybrał miejsce napadu - stacyjkę Celestynów otoczoną świerkami.
19 maja 1943 roku o godzinie 22 miał przyjechać pociąg z więźniarką. Oddział Zośki zajął stanowiska wokół stacji. Pociąg spóźnił się o kilka godzin, a gdy wreszcie przyjechał o pierwszej w nocy, okazało się, że na sygnale stoi pociąg wojskowy z kilkoma kompaniami Wehrmachtu. Mimo to Zośka zdecydował się na atak.
Maciek dowodził atakiem na więźniarkę. Gdy gestapowiec wyskoczył z wagonu, Maciek odruchowo strzelił, co rozpoczęło walkę. Po rzuceniu granatów i użyciu łomu udało się rozbić drzwi więźniarki i uwolnić czterdziestu dziewięciu więźniów. Niemcy z pociągu wojskowego nie interweniowali, mimo że słyszeli strzały i wybuchy. Akcja zakończyła się pełnym sukcesem.
Wielka gra
Trzeba nam teraz umierać,
by Polska umiała znów żyć...
Latem 1943 roku nastąpiło natężenie polskich akcji dywersyjnych. Kierownictwo walki konspiracyjnej powzięło decyzję zlikwidowania jednej nocy sieci posterunków żandarmerii niemieckiej na północno-wschodniej granicy Generalnej Guberni. Jednym z wyznaczonych był oddział Zośki, który miał zaatakować posterunek w Sieczychach pod Wyszkowem.
20 sierpnia 1943 roku o północy rozpoczął się atak na posterunek żandarmerii w Sieczychach. Andrzej Morro dowodził oddziałem, Zośka poszedł jako obserwator. Po rzuceniu granatu-filipinki i szturmie na budynek posterunku Zośka został śmiertelnie ranny strzałem z okna. Akcja zakończyła się zwycięstwem - cały niemiecki posterunek został zlikwidowany.