gombrowicz/ferdydurke
Bardzo krótkie streszczenie
Polska, lata 30. XX wieku. Józio Kowalski, trzydziestoletni pisarz, został obudzony przez sen o swojej niedojrzałości. Wkrótce odwiedził go profesor Pimko, który siłą zabrał go do szkoły, by ten nadrobił braki w edukacji.
W szkole Józio był świadkiem sporu między dwiema grupami uczniów. Jedni, pod wodzą Syfona, idealizowali niewinność i czystość. Drudzy, z Miętusem na czele, buntowali się przeciwko temu, używając wulgarnego języka i dążąc do „uświadomienia” kolegów. Spór zakończył się pojedynkiem na miny, w którym Józio był superarbitrem. Zgodnie z zasadami:
Przeciwnicy staną naprzeciwko siebie i oddadzą serię min kolejnych, przy czym na każdą budującą i piękną minę Pylaszczkiewicza Miętalski odpowie burzącą i szpetną kontrminą.
Pojedynek przerodził się w bójkę, podczas której Miętus siłą „uświadomił” Syfona. Józio został umieszczony na stancji u nowoczesnej rodziny Młodziaków, gdzie zakochał się w ich córce, pensjonarce. Dziewczyna i jej rodzice drwili z jego rzekomej staroświeckości. Józio, by zniszczyć ich nowoczesną formę, sprowokował serię absurdalnych zdarzeń, które doprowadziły do chaosu i kompromitacji rodziny. Uciekł z Miętusem, który marzył o odnalezieniu autentycznego parobka.
Na wsi trafili do dworu wujostwa Józia. Tam Miętus odnalazł swojego parobka w lokajczyku Walku i próbował się z nim zbratać, co wywołało skandal. Chłopi, dowiedziawszy się o tym, stracili szacunek do państwa i wtargnęli do dworu. W zamieszaniu Józio porwał swoją kuzynkę Zosię i uciekł z nią, udając zakochanego. Zmuszony do odgrywania roli amanta, poczuł się zniewolony przez kolejną formę. Uciekając z nią przez pola, zrozumiał, że nie ma ucieczki przed narzucanymi rolami i „gębą”.
Szczegółowe streszczenie według rozdziałów
Podtytuły rozdziałów są redakcyjne.
Rozdział 1. Porwanie: Józio zostaje uprowadzony do szkoły przez profesora Pimkę
Trzydziestoletni pisarz Józio Kowalski obudził się pewnego ranka przepełniony lękiem i poczuciem wewnętrznego rozdarcia. Męczyły go wspomnienia z okresu dojrzewania i świadomość, że mimo dojrzałego wieku wciąż nie jest w pełni ukształtowany. Jego debiutancka książka „Pamiętnik z okresu dojrzewania” tylko pogłębiła ten stan, narażając go na sprzeczne opinie krytyków i czytelników, którzy narzucali mu własne, często infantylne, wyobrażenia o nim. Józio czuł się więźniem cudzych form i opinii, co potęgowało jego frustrację. Pragnął stworzyć formę własną, autentyczną, która wyrażałaby go w pełni.
Ach, stworzyć formę własną! Przerzucić się na zewnątrz! Wyrazić się! Niech kształt mój rodzi się ze mnie, niech nie będzie zrobiony mi! Wzburzenie pcha mnie do papieru.
Gdy zaczął pisać nowe dzieło, niespodziewanie odwiedził go profesor T. Pimko. Pimko, uosobienie zdawkowej i banalnej formy, zaczął czytać rękopis Józia, narzucając mu rolę ucznia. Mimo oporu, Józio poczuł, że maleje pod wpływem autorytetu belfra. Pimko, widząc jego rzekomą niedojrzałość, postanowił zabrać go z powrotem do szkoły. Józio, sparaliżowany absurdalnością sytuacji i własną „infantylną pupą”, nie był w stanie się przeciwstawić. Pimko wyprowadził go z domu i zaprowadził do szkoły dyrektora Piórkowskiego.
Rozdział 2. Uwięzienie i dalsze zdrabnianie: Pojedynek na niewinność między Miętusem a Syfonem
Józio trafił na szkolne podwórko podczas dużej pauzy. Uczniowie, mówiący archaicznym, sztucznym językiem, nie zauważyli jego dorosłości. Pimko, ukryty za dębem, postanowił sprowokować w nich „podwójną dawkę naiwności”. Podrzucił im kartkę, na której stwierdził, że młodzież jest niewinna. To wywołało w uczniach furię. Chcąc udowodnić, że nie są niewinni, zaczęli gorączkowo używać wulgaryzmów i rysować sprośne rysunki. Pimko wyjaśnił Józiowi, że to celowy zabieg pedagogiczny, gdyż uczniowie, uwięzieni w szkolnej rzeczywistości, w istocie byli niewinni, a ich bunt tylko to potwierdzał.
Tak, byli niewinni, pomimo iż nie byli niewinni! Byli niewinni w swoim pragnieniu, aby nie być niewinnymi. Niewinni z kobietą w ramionach! Niewinni w walce i w biciu. Niewinni, gdy recytowali wiersze...
Przemowa Pimki, w której zapewnił uczniów o swojej wierze w ich czystość, doprowadziła do konsternacji. Wtedy jeden z uczniów, Syfon, zaczął bronić wartości niewinności. To sprowokowało Miętusa, przywódcę grupy „chłopaków”, do ataku. Rozpoczął się spór ideologiczny między zwolennikami „chłopięcości” (Syfon) a zwolennikami „chłopięctwa” (Miętus). Józio, przerażony narastającą groteską, próbował interweniować, ale bezskutecznie. Spór przerodził się w bójkę, w której stronnicy Syfona odparli atak, śpiewając pieśń na cześć niewinności. Miętus, pokonany, zaczął planować zemstę: postanowił siłą „uświadomić” Syfona. Tymczasem Józio został zaprowadzony do dyrektora Piórkowskiego, który zachwycał się pedagogicznymi metodami „upupiania” młodzieży. Na lekcji języka polskiego nauczyciel, Bladaczka, próbował wpoić uczniom miłość do Słowackiego, co doprowadziło do buntu jednego z nich, Gałkiewicza, który krzyczał, że poezja go nie zachwyca. Sytuację uratował Syfon, recytując poemat z natchnieniem i zmuszając wszystkich do uznania wielkości wieszcza. Józio, uwięziony w nudzie i absurdzie, dostrzegł jedyną normalnie wyglądającą postać – Kopyrdę.
Rozdział 3. Przyłapanie i dalsze miętoszenie: Pojedynek na miny i uświadomienie Syfona
Po lekcji spór między Miętusem a Syfonem rozgorzał na nowo. Józio, próbując odwieść Miętusa od planu zgwałcenia Syfona, niechcący zdradził jego tęsknotę za parobkiem. Syfon i jego zwolennicy wyśmiali Miętusa, nazywając go sentymentalistą. Rozwścieczony Miętus wyzwał Syfona na pojedynek na miny, a Józia mianował superarbitrem. Pojedynek odbył się po lekcjach. Syfon prezentował miny wzniosłe i idealistyczne, a Miętus odpowiadał im parodią i plugastwem. Syfon, czerpiąc siłę ze swoich zasad, zaczął zyskiwać przewagę. Wskazując palcem w górę, doprowadził Miętusa do rozpaczy. Wtedy Miętus rzucił się na Syfona i z pomocą swoich stronników związał go. Zaczął go siłą „uświadamiać”, szepcząc mu do uszu sprośności. W kulminacyjnym momencie do klasy wszedł Pimko.
Rozdział 4. Przedmowa do Filidora dzieckiem podszytego: Rozważania o formie, częściach i niedojrzałości w sztuce
Narrator przerywa opowieść, by zamieścić opowiadanie „Filidor dzieckiem podszyty”. Tłumaczy, że jego dzieło jest zbudowane z części, a męka złej formy, grymasu i gęby jest jego głównym tematem. Krytykuje artystów za ich pretensjonalność i oderwanie od rzeczywistości. Stwierdza, że człowiek nie wyraża się w sposób bezpośredni, lecz zawsze przez narzuconą z zewnątrz formę. Zachęca do porzucenia kultu Sztuki na rzecz pracy nad własną osobą i do uznania swojej niedojrzałości. Podkreśla, że dojrzałość jest nieustannie gwałcona przez niedojrzałość, a prawdziwa sztuka powinna ten związek uwzględniać. Wreszcie wzywa do przezwyciężenia formy i zdobycia dystansu do wszystkiego, co nas określa, gdyż żywiołem człowieka jest wieczysta niedojrzałość.
Przekleństwem ludzkości jest, iż egzystencja nasza na tym świecie nie znosi żadnej określonej i stałej hierarchii, lecz że wszystko ciągle płynie, przelewa się, rusza i każdy musi być odczuty i oceniony przez każdego...
Rozdział 5. Filidor dzieckiem podszyty: Pojedynek analityka z syntetykiem
Profesor Filidor, mistrz syntezy, spotyka w warszawskiej restauracji swojego wroga, anty-Filidora, mistrza analizy. Anty-Filidor, rozbierając na części żonę Filidora, doprowadza ją do psychicznego rozkładu. Filidor, by ratować żonę, postanawia spoliczkować przeciwnika, ale ten tatuuje sobie na twarzy różyczki, uniemożliwiając honorowy policzek. W odwecie Filidor postanawia zsyntetyzować analityczną kochankę anty-Filidora, Florę Gente. Daje jej ogromną sumę pieniędzy, co sprawia, że kobieta doznaje syntetycznego uniesienia. Rozwścieczony anty-Filidor policzkuje Filidora. Dochodzi do pojedynku na pistolety, który przeradza się w groteskową strzelaninę do części ciała obu pań. Po wyczerpaniu amunicji obaj uczeni, pozbawieni celu, oddalają się, by oddawać się dziecinnym zabawom w rzucanie kamieniami i puszczanie baloników.
Rozdział 6. Uwiedzenie i dalsze zapędzanie w młodość: Józio trafia na stancję do Młodziaków
Pimko zabiera Józia ze szkoły i prowadzi go na stancję do Młodziaków, nowoczesnej rodziny inżyniera. Ma nadzieję, że córka Młodziaków, pensjonarka Zuta, ostatecznie uwięzi Józia w młodości. Józio próbuje uciec, ale Pimko go łapie. Na miejscu zastają Zutę. Pimko, udając zgorszonego staruszka, próbuje wzbudzić w Józiu zachwyt dla nowoczesności i połączyć go z pensjonarką. Do domu wraca inżynierowa Młodziakowa, kobieta postępowa, która z niechęcią patrzy na rzekomą pozę i staroświeckość Józia. Zuta, widząc w nim podsłuchiwacza, kopie go ukradkiem w nogę. Pimko, zadowolony z rozwoju sytuacji, zostawia Józia pod opieką Młodziakowej.
Rozdział 7. Miłość: Nieudane próby zbliżenia się do nowoczesnej pensjonarki
Józio, zakochany w Zucie, pragnie udowodnić jej, że jest nowoczesny. Próbuje nawiązać z nią kontakt, stając w drzwiach z wykałaczką w zębach, gdy ta rozmawia przez telefon, ale zostaje zignorowany. Następnie podchodzi do niej w jej pokoju, próbując narzucić jej swoją obecność bez słów. Zuta, początkowo zaskoczona, w końcu pyta go formalnie, czym może służyć, co zmusza go do odwrotu. Józio, czując się upokorzony, postanawia odegrać rolę błazna, by pokazać, że to on z niej zakpił. Wdziera się do jej pokoju i zaczyna ją nachodzić, ale jego agresja tylko podkreśla jej urodę. Sytuację przerywa niespodziewane przybycie pijanego Miętusa, który przyszedł w odwiedziny. Miętus wyjawia Józiowi, że za Zutą chodzi Kopyrda.
Rozdział 8. Kompot: Józio odkrywa sposób na zniszczenie nowoczesności Młodziaków
Józio jest uwięziony w roli nieszczęśliwego amanta. Młodziakowie, świadomi jego uczucia do Zuty, wykorzystują go, by napawać się nowoczesnością córki. Podczas obiadu, gdy rodzice namawiają Zutę do posiadania nieślubnego dziecka, Józio, pogrążony w rezygnacji, rzuca pod jej adresem słowo „mamusia”. Wywołuje to niepohamowany śmiech inżyniera Młodziaka, co wytrąca z równowagi Zutę i jej matkę. Józio, czując, że odzyskał inicjatywę, zaczyna babrać się w swoim kompocie, mieszając go z okruszkami i przyprawami, a następnie zjada tę papkę. Jego zachowanie wywołuje przerażenie u Młodziakowej i konwulsyjny śmiech u jej męża. Zuta i jej rodzice uciekają od stołu. Józio rozumie, że znalazł sposób na zniszczenie ich nowoczesnego stylu – mieszanie i babranie.
Rozdział 9. Podglądanie i dalsze zapuszczanie się w nowoczesność: Józio knuje intrygę przeciwko pensjonarce
Józio postanawia zniszczyć styl Zuty przez podglądanie i podsłuchiwanie. Przekupuje żebraka, by ten trzymał w ustach zieloną gałązkę, co ma być dysonansem dla nowoczesności. Podglądając Zutę, próbuje ją zdekoncentrować, naśladując jej siąkanie nosem. Następnie zakrada się do sypialni Młodziaków i tańczy tam groteskowy taniec, by skazić ich nowoczesne wnętrze. W pokoju Zuty wkłada do jej sportowego pantofla, w którym tkwi goździk, okaleczoną muchę. Przeglądając korespondencję pensjonarki, odkrywa listy od uczniów, studentów, poetów i dojrzałych mężczyzn, którzy w zawoalowany sposób wyrażają swoje pożądanie. Znajduje też oficjalne wezwanie od Pimki, który domaga się, by Zuta uzupełniła braki w wiedzy o Norwidzie, oraz liścik od Kopyrdy, który proponuje jej spotkanie. Józio, obawiając się, że uległość Zuty wobec obu mężczyzn tylko spotęguje jej urok, postanawia zastawić na nich pułapkę. Podrabiając pismo Zuty, wysyła identyczne listy do Pimki i Kopyrdy, zapraszając ich na nocną schadzkę.
Rozdział 10. Hulajnoga i nowe przyłapanie: Zdemaskowanie schadzki i groteskowa „kupa"
Następnego ranka Józio podgląda Młodziaków w łazience, by jeszcze bardziej się „zmobilizować i zdynamizować”. W nocy, zgodnie z planem, do okna Zuty puka Kopyrda. Dziewczyna, choć zaskoczona, wpuszcza go i zaczyna się z nim całować. Wkrótce zjawia się Pimko, również zwabiony fałszywym listem. Józio, krzycząc „Złodzieje!”, budzi Młodziaków. Obaj mężczyźni chowają się w szafach. Józio demaskuje najpierw Kopyrdę, co rodzice przyjmują z pobłażliwym rozbawieniem, widząc w tym przejaw nowoczesnej swobody. Następnie ujawnia obecność Pimki, co wywołuje konsternację i chaos. Sytuacja staje się absurdalna, a jej uczestnicy tracą kontrolę nad zachowaniem. Młodziak policzkuje Pimkę, a potem próbuje uderzyć Kopyrdę, ale zamiast tego łapie go za podbródek. Wywiązuje się groteskowa bójka, w której wszyscy tarzają się po podłodze. Józio, znudzony farsą, ubiera się i opuszcza dom Młodziaków, czując się wolny i „nijaki”. Na ulicy spotyka Miętusa, który właśnie wychodzi od służącej. Miętus namawia go na wspólną ucieczkę na wieś w poszukiwaniu parobka.
Rozdział 11. Przedmowa do Filiberta dzieckiem podszytego: Rozważania o męce złej formy i częściach
Narrator ponownie przerywa akcję, by wstawić kolejną przedmowę, tym razem do opowiadania „Filibert dzieckiem podszyty”. Tłumaczy to koniecznością zachowania symetrii. Zastanawia się nad główną męką swojej książki, wymieniając liczne możliwości: mękę złej formy, ograniczenia przez drugiego człowieka, niedojrzałości, części ciała, nudy i wielu innych. Rozważa, wobec kogo i w jakim celu powstało jego dzieło, sugerując, że mogło być reakcją na konkretne osoby, naśladowaniem mistrzów, wynikiem kompleksów lub po prostu dziełem przypadku. Ostatecznie stwierdza, że nic nie wiadomo, a odpowiedź na wszystkie pytania kryje się w symbolice „Filiberta”.
Rozdział 12. Filibert dzieckiem podszyty: Chaos na meczu tenisowym
Podczas meczu tenisowego pułkownik żuawów strzela do piłki, a kula trafia przemysłowca. Żona rannego policzkuje sąsiada, który dostaje ataku epilepsji. Wybucha panika, ludzie zaczynają skakać sobie na głowy. Markiz de Filiberthe, urażony w swym honorze, wyzywa tłum na pojedynek. Trzydziestu sześciu panów podjeżdża, by obrazić jego żonę, która ze strachu roni. Markiz, „podszyty dzieckiem”, zawstydzony odchodzi.
Rozdział 13. Parobek, czyli nowe przychwycenie: Józio i Miętus trafiają do wiejskiego dworu
Józio i Miętus idą przez przedmieścia Warszawy w poszukiwaniu autentycznego parobka. Miętus odrzuca kolejne napotkane postacie jako nieprawdziwe, skażone miejską formą. W końcu, na skraju pól, spotykają chłopów, którzy na widok inteligentów zaczynają szczekać i zachowywać się jak psy, by uniknąć „uczłowieczenia”. Z opresji ratuje ich ciotka Józia, Hurlecka, która zabiera ich samochodem do swojego majątku w Bolimowie. W wiejskim dworze zostają przywitani przez wuja Konstantego, kuzyna Zygmunta i kuzynkę Zosię. Rozmowa krąży wokół chorób i rodzinnych spraw, a atmosfera jest sztuczna i pełna niedomówień. Podczas kolacji Miętus dostrzega lokajczyka Walka, w którym rozpoznaje upragnionego parobka. Zapatrzony w niego, traci panowanie nad sobą. Po kolacji w swoim pokoju próbuje się z Walkiem „pobratać”, ale jego wysiłki są sztuczne i bezskuteczne. W desperacji Józio policzkuje Walka, co wywołuje podziw u kuzyna Zygmunta i rozpoczyna rozmowę o pańskim zwyczaju bicia służby. Miętus, czując się zdradzony, idzie do kredensu i każe Walkowi bić się po twarzy, by w ten sposób osiągnąć upragnioną równość. Ich rozmowę podsłuchuje stary kamerdyner Franciszek.
Rozdział 14. Hulajgęba i nowe przyłapanie: Ucieczka z Zosią i koniec
Następnego dnia ciotka i Zygmunt dowiadują się od Franciszka o nocnych ekscesach Miętusa. Wuj Konstanty, poinformowany przez Józia o „brataniu się” Miętusa z Walkiem, początkowo próbuje zbagatelizować sprawę, ale podsłuchane rozmowy służby i ich drwiny doprowadzają go do wściekłości. Postanawia zwolnić Walka. Miętus, ścigany przez państwo, ucieka do lasu, a Józio za nim. W lesie spotykają Zosię, którą Miętus zaczyna gonić. Po powrocie do dworu Miętus pogrąża się w chłopskim lamencie. W nocy wuj strzela na postrach z rewolweru, co skłania Józia do natychmiastowej ucieczki. Zgadza się zabrać ze sobą Walka, byle tylko wydostać się z dworu. Zakrada się do kredensu, by namówić parobka do ucieczki. W ciemnościach natyka się na wuja, a potem na Zygmunta. Wszyscy trzej stoją w bezruchu, sparaliżowani strachem i absurdem sytuacji. Gdy Franciszek wnosi lampę, wuj i Zygmunt, by znaleźć uzasadnienie dla swojej obecności, oskarżają Walka o próbę kradzieży i zaczynają go bić. Do pokoju wbiega Miętus, by bronić parobka. W tym momencie chłopi z folwarku, zwabieni hałasem, wdzierają się do domu. Wybucha chaos, lud rzuca się na państwo. Józio, widząc to, porywa ciotkę i wpycha ją w „kupę”, a sam ucieka z dworu. Na zewnątrz spotyka Zosię. Uciekają razem przez pola. Aby nadać sens swojej ucieczce, Józio wyznaje Zosi miłość i udaje, że ją porwał. Zosia, szczęśliwa, że wreszcie ktoś ją pokochał, odwzajemnia jego uczucie. Idą przez idylliczną, ale i duszącą krainę, a Zosia bezustannie zwierza mu się i narzuca mu swoją ckliwą, sentymentalną formę. Józio czuje się uwięziony w jej miłości i marzy o wybawieniu przez „trzeciego człowieka”. W końcu, wyczerpany, poddaje się i całuje ją.
Gdyż nie ma ucieczki przed gębą, jak tylko w inną gębę, a przed człowiekiem schronić się można jedynie w objęcia innego człowieka. Przed pupą zaś w ogóle nie ma ucieczki. Ścigajcie mnie, jeśli chcecie.
Narrator zwraca się bezpośrednio do czytelników, zapraszając ich, by uczynili mu nową „gębę”, przed którą będzie musiał uciekać w objęcia innych ludzi.