dickens/opowiesc-wigilijna
Bardzo krótkie streszczenie
Londyn, wigilia Bożego Narodzenia. Ebenezer Scrooge pracował w swoim kantorze, gdy odwiedził go siostrzeniec, życzący mu wesołych świąt.
Scrooge odrzucił zaproszenie na świąteczny obiad i odmówił wsparcia dla ubogich. Wieczorem w domu nawiedził go duch zmarłego wspólnika Marleya, który ostrzegł go przed trzema duchami, które miały go odwiedzić tej nocy.
Pierwszy duch pokazał mu dzieciństwo i młodość - samotne święta w szkole, radosne zabawy u dobrego pryncypała Fezziwiga i zerwanie z narzeczoną z powodu chciwości. Drugi duch ukazał mu teraźniejszość - skromne, ale szczęśliwe święta w domu buchaltera Boba Cratchita z chorym synem Tomaszkiem oraz wesołą wigilię u siostrzeńca.
Trzeci, milczący duch przyszłości zaprowadził go na giełdę, gdzie kupcy obojętnie rozmawiali o czyjejś śmierci. Następnie pokazał mu rodzinę, która odetchnęła z ulgą po śmierci bezlitosnego wierzyciela, oraz dom Cratchitów opłakujących zmarłego Tomaszka. Na koniec duch zaprowadził go na cmentarz i wskazał na grób z napisem "Ebenezer Scrooge".
Nie, duchu! och, nie! Słuchaj, jam inny człowiek, całkiem inny; nie ten, jakim byłem, nim dostąpiłem szczęścia poznania ciebie i twych braci! Czyż nie ma dla mnie ratunku, nadziei?!
Scrooge obudził się w swym łóżku w wigilię Bożego Narodzenia, całkowicie odmieniony. Kupił ogromnego indyka dla rodziny Cratchita, podwoił pensję buchalterowi, przyjął zaproszenie siostrzeńca na obiad i hojnie wspierał ubogich. Został wzorowym człowiekiem, a dla małego Tomaszka - drugim ojcem.
Szczegółowe streszczenie po rozdziałach
Rozdział 1. W kantorze
Marley umarł. Umarł przed 7 laty. Nikt o tym nie mógł wątpić, gdyż akt jego śmierci podpisali doktor i proboszcz, pisarz parafialny, a co najważniejsza, wspólnik jego Scrooge
Ebenezer Scrooge został jedynym spadkobiercą i wykonawcą testamentu zmarłego wspólnika. Nie starł z szyldu nazwiska Marleya, więc firma nadal działała pod nazwą "Scrooge & Marley".
A ściskał też wszystko w garści ten pan Scrooge, stary grzesznik; był to skąpiec nad skąpce, umiał on wyrwać, wykręcić, wydusić, a nigdy nie wypuścił, co raz dostał w swoje pazury.
Jego lodowaty chłód serca odbijał się na całej postaci - miał spiczasty nos, pomarszczone czoło, zimne oczy jak stal, zaciśnięte sine usta. Wszędzie wnosił ze sobą lodowatą atmosferę. Nikt nie zatrzymywał go na ulicy, żeby porozmawiać, żebracy nie prosili go o jałmużnę, dzieci nie pytały o godzinę. Nawet psy prowadzące niewidomych odciągały swoich panów, gdy go spotykały.
W wigilię Bożego Narodzenia Scrooge siedział w swoim kantorze. Było zimno i mgliście, już o trzeciej po południu zapanowała noc. W pokoju Scrooge'a tlał się maleńki ogień, a w izbie buchaltera zaledwie jeden węgielek na garstce popiołu. Biedny buchalter nie śmiał dołożyć więcej węgla, bo Scrooge groził mu zwolnieniem.
Nagle do kantoru wpadł siostrzeniec Scrooge'a.
Wesołych świąt, wujaszku – niech cię Bóg błogosławi! – ozwał się nagle głos młody i dźwięczny. Był to głos siostrzeńca Scrooge'a, który wpadł niespodzianie, zacierając ręce.
Rozdział 2. W domu
Scrooge odpowiedział mu szorstko, nazywając Boże Narodzenie głupstwem. Siostrzeniec bronił świąt, twierdząc, że to czas dobroci, przebaczenia i radości, gdy wszyscy ludzie zapominają o różnicach i widzą w sobie braci. Zaprosił wuja na jutrzejszy obiad, ale Scrooge odmówił i kazał mu iść do diabła. Mimo przykrości siostrzeniec życzył mu wesołych świąt i wyszedł.
Wkrótce przyszli dwaj panowie zbierający składki dla biednych. Prosili Scrooge'a o wsparcie dla nędzarzy, którym w zimie szczególnie brakuje jedzenia i opału. Scrooge odpowiedział, że płaci podatki na utrzymanie więzień, domów przytułku i zarobkowych. Gdy panowie wspomnieli, że niektórzy wolą umrzeć niż iść do takich miejsc, Scrooge stwierdził, że tym lepiej - zmniejszy się przeludnienie. Odmówił jakiejkolwiek pomocy.
Wieczorem Scrooge zamknął kantor i poszedł do domu. Mieszkał w ponurym budynku, gdzie niegdyś mieszkał z Marleyem. Gdy kładł klucz w zamek, ujrzał w młotku do kołatania twarz zmarłego wspólnika. Zjawisko trwało chwilę, potem znów był to zwykły młotek. Scrooge wszedł do środka, sprawdził wszystkie pokoje i zamknął się na klucz.
Siedząc przy kominku, Scrooge nie mógł pozbyć się wspomnień o twarzy Marleya. Nagle wszystkie dzwonki w domu zaczęły dzwonić, a potem usłyszał dźwięk ciągnącego się łańcucha. Drzwi otworzyły się i wszedł duch Marleya.
Widmo miało przezroczyste ciało, przez które Scrooge widział guziki surduta. Długi łańcuch z kłódek, kluczy i ksiąg buchalteryjnych owijał się wokół jego ciała. Marley wyjaśnił, że przyszedł ostrzec Scrooge'a.
Przeznaczeniem człowieka jest żyć wspólnym życiem z braćmi swymi, ludźmi; razem z nimi pracować dla wspólnego dobra, razem cierpieć w niedoli, dzielić ich radość i cieszyć się ich szczęściem.
Rozdział 3. Pierwszy z trzech duchów
Dźwigam ten ciężki łańcuch, który sam kowalem dla siebie całe życie. Tak jest, sam spajałem ogniwo z ogniwem, sani dorabiałem łokieć za łokciem, sam dobrowolnie skrępowałem nim ciało moje
Marley oznajmił, że nawiedzą go jeszcze trzy duchy - pierwszy jutro o pierwszej w nocy, drugi następnej nocy o tej samej porze, trzeci w trzecią noc o północy. Potem widmo zniknęło, a Scrooge usłyszał w powietrzu jęki i skargi innych duchów. Wyjrzał przez okno i zobaczył błędne cienie dźwigające okowy, które próbowały na próżno pomóc żyjącym ludziom.
Następnej nocy o pierwszej zjawił się pierwszy duch - Duch ubiegłych wigilii Bożego Narodzenia.
Miał postać dziecięcą, ale zarazem starczą, z białymi włosami i młodą twarzą. Z jego głowy tryskało jasne światło, które mógł przygasić gasilnikiem trzymanym w ręku. Duch zabrał Scrooge'a w podróż do przeszłości.
Najpierw pokazał mu opuszczoną szkołę, gdzie mały Scrooge siedział samotny podczas świąt, czytając książkę. Widok tego wzruszył starego bankiera do łez.
Biedne dziecię! – i wybuchnął płaczem. – Chciałbym – rzekł po chwili, otarłszy oczy i kładąc rękę do kieszeni – chciałbym – ale to już poniewczasie.
Potem duch pokazał mu inną wigilię, gdy przyszła po niego siostra Fanny.
Była to delikatna dziewczynka, która z radością zabrała brata do domu na święta. Duch przypomniał Scrooge'owi, że Fanny umarła, zostawiając syna - tego samego siostrzeńca, którego Scrooge wczoraj odprawił.
Następnie duch przeniósł go do sklepu starego Fezziwiga, gdzie młody Scrooge był subiektem. Tego wieczoru pryncypał urządził wspaniałą zabawę wigilijną dla wszystkich pracowników. Była muzyka, tańce, jedzenie i powszechna radość. Scrooge wspominał z wzruszeniem, jak mało kosztowało Fezziwigowi sprawienie tyle szczęścia ludziom.
Ostatni obraz pokazał Scrooge'a jako młodego mężczyznę, gdy jego narzeczona zrywała z nim zaręczyny. Powiedziała, że złoty cielec zajął jej miejsce w jego sercu. Scrooge nie protestował, widocznie cieszył się z tego zerwania. Duch pokazał mu także, jak ta kobieta później żyła szczęśliwie z mężem i dziećmi, podczas gdy Scrooge pozostał sam.
Rozdział 4. Drugi z trzech duchów
Następnej nocy przyszedł drugi duch - Duch obecnej wigilii Bożego Narodzenia.
Był to olbrzym o wesołej postaci, w ciemnozielonym płaszczu, z nagą piersią i wieńcem z choiny na głowie. Trzymał pochodnię, która rozlewała błogosławieństwo pokoju i zgody. Zabrał Scrooge'a na ulice Londynu, gdzie ludzie przygotowywali się do świąt.
Duch zaprowadził go do domu Boba Cratchita. Cała rodzina przygotowywała skromną, ale radosną wieczerzę wigilijną. Była gęś, kartofle, sos i plum-pudding. Wszyscy cieszyli się ze świąt, mimo ubóstwa.
Przy stole siedział także mały Tomaszek, najmłodszy syn Boba.
Bob opowiadał, jak mądrze zachowywał się Tomaszek w kościele i jak mówił, że ludzie patrzą na niego ze współczuciem, myśląc o Tym, który przywracał zdrowie chromym. Scrooge zapytał ducha o przyszłość chłopca.
Czy Tomaszek żyć będzie? – Widzę opuszczone miejsce przy kominku – rzekł duch – widzę w przyszłości, jak Bob ściska i okrywa pocałunkami kulę, a nie widzę jej właściciela.
Gdy Bob wzniósł toast za zdrowie pana Scrooge'a, pani Cratchit niechętnie się do niego przyłączyła, nazywając go skąpcem i tyranem. Mimo to rodzina wypełniła toast z szacunku dla ojca.
Duch pokazał Scrooge'owi także dom jego siostrzeńca, gdzie odbywała się wesoła wigilia. Młodzi ludzie bawili się, śmiali i życzyli sobie nawzajem świąt. Siostrzeniec wzniósł toast za zdrowie wuja Scrooge'a, mimo że ten go odrzucił. Mówił, że będzie co roku składał mu życzenia, aż wuj zmieni zdanie.
Duch pokazał mu także górników w chatce, strażników latarni morskiej i marynarzy na statku - wszyscy obchodzili Boże Narodzenie z radością, mimo trudnych warunków. Pod koniec wizyty duch odsłonił spod płaszcza dwoje wynędzniałych dzieci - Nędzę i Ciemnotę, ostrzegając przed nimi Scrooge'a.
Rozdział 5. Duch ostatni
O północy zjawił się trzeci duch - Duch przyszłości.
Był to najstraszniejszy z duchów - milczący, w ciemnej szacie, która ukrywała jego twarz. Komunikował się tylko gestami. Zaprowadził Scrooge'a na giełdę, gdzie kupcy rozmawiali o czyjejś śmierci z obojętnością. Nikt nie zamierzał iść na pogrzeb, chyba że z ciekawości.
Potem duch pokazał mu pokój, gdzie leżały zwłoki okryte czarnym suknem. Scrooge nie miał odwagi odsłonić twarzy zmarłego. Widział także rodzinę, która odetchnęła z ulgą na wieść o śmierci bezlitosnego wierzyciela.
Następnie duch zaprowadził go do domu Cratchitów, gdzie panował smutek. Tomaszek umarł, a rodzina opłakiwała ukochane dziecko. Bob wrócił z cmentarza, gdzie odwiedził grób syna. Wszyscy wspominali anielską cierpliwość i dobroć małego Tomaszka.
Na koniec duch zaprowadził Scrooge'a na cmentarz i wskazał zaniedbany grób. Na kamieniu nagrobnym Scrooge przeczytał własne imię i nazwisko. Zrozumiał, że to on był tym zmarłym, którego śmierci nikt nie żałował. Upadł na kolana i błagał ducha o litość.
Scrooge przyrzekł, że się zmieni, będzie czcił Boże Narodzenie i czynił dobro przez cały rok. Chwycił rękę ducha, ale widmo zniknęło, a on obudził się we własnym łóżku.
Rozdział 6. Przebudzenie
Będę pamiętał przeszłość, chcę żyć z myślą o przyszłości! Nauka trzech duchów pozostanie mi w pamięci. O Jakubie Marley! dobry przyjacielu! Bóg ci wynagrodzi ten dobry uczynek.
Scrooge obudził się w swym łóżku w poranek Bożego Narodzenia, przepełniony radością i wdzięcznością. Był jak nowo narodzony człowiek. Natychmiast kupił ogromnego indyka i kazał go zanieść do domu Boba Cratchita. Potem wyszedł na ulicę, życząc wszystkim wesołych świąt.
Spotkał jednego z panów zbierających wczoraj składki i hojnie wsparł sprawę biednych. Następnie poszedł do siostrzeńca na obiad, gdzie został serdecznie przyjęty. Nazajutrz w kantorze podwoił pensję Bobowi Cratchitowi i obiecał pomoc jego rodzinie.
Odtąd Scrooge stał się wzorowym człowiekiem. Dla małego Tomaszka był jak drugi ojciec, pomagając mu odzyskać zdrowie. Obchodził Boże Narodzenie wspaniale, czyniąc najlepsze uczynki. Wszyscy przyznawali, że nikt tak nie święci świąt, jak Ebenezer Scrooge. Żył zgodnie z przesłaniem miłości bliźniego, które przyniósł Chrystus.