byron/giaur
Krótkie streszczenie
Grecja pod panowaniem tureckim, czasy gdy wyspy Jońskie należały do Wenecji. Młody wenecjanin pokochał piękną muzułmankę z haremu tureckiego baszy.
Kobieta odwzajemniła jego uczucie i w noc Bajramu miała uciec z kochankiem. Hassan jednak odkrył zdradę żony i ukarał ją zgodnie z tureckim prawem - kazał ją utopić w morzu.
Giaur przybył za późno, by uratować ukochaną. Pełen żądzy zemsty, został zbójcą i czyhał na Hassana. Gdy basza wyruszył w podróż po nową żonę, Giaur zaatakował go ze swoją bandą w górskim wąwozie.
W krwawej walce na skałach Giaur zabił Hassana własną ręką, mścząc śmierć Leili. Po dokonaniu zemsty zwrócił się do zabitego wroga:
Zbójcą zostałem! jeździłem na wzwiady,
Aż w końcu zdrajca padł ofiarą zdrady,
Jam spełnił swoje, zemścił się nad tobą.
A teraz, dalej — w świat — jadę sam z sobą.
Lata później Giaur, znękany wyrzutami sumienia i rozpaczą, schronił się w klasztorze. Tam, umierając, wyznał mnichowi swoją historię. Opowiedział o wielkiej miłości do Leili i o zemście, która nie przyniosła mu ukojenia. Umarł, nie znajdując spokoju ani przebaczenia.
Szczegółowe streszczenie
Podział streszczenia na rozdziały jest umowny.
Przedmowa tłumacza o twórczości Byrona
Tłumacz polskiego wydania "Giaura" poświęcił obszerną przedmowę obronie Byrona przed zarzutami o bezbożność i antysocjalizm. Wyjaśniał, że poeta był dzieckiem przeszłego wieku, który wszedł na świat w epoce moralnej najnieszczęśliwszej dla człowieka. Po pierwszym akcie rewolucji francuskiej nastąpił czas dziwnego odrętwienia, gdy o wielkich pytaniach, które świat zaburzyły, lękano się już mówić. Dusza Byrona nie mogła żyć śród takiej literatury i gwałtem wyrywała się za jej sferę. Tłumacz podkreślał, że bohaterowie Byrona nie byli pospolitymi zbrodniarzami - mieli sumienie i cierpieli z powodu swoich win, w przeciwieństwie do bohaterów wieku oświecenia, którzy jak Panglos Woltera, nie znali różnicy między złem a dobrem.
Przedmowa autora i opis upadku Grecji
Byron wyjaśniał, że fragmenty jego poematu składają powieść o smutnych losach branki muzułmańskiej, która za niewierność została ukarana sposobem tureckim - utopiona w morzu. Jej zgonu pomścił się kochanek, młody wenecjanin. Zdarzenie to miało miejsce w czasach, gdy wyspy Jońskie ulegały panowaniu Wenecji, a Arnauci po bezskutecznym wtargnięciu Rosjan znowu zaczęli plądrować Moreę.
Poemat rozpoczynał się opisem wysp greckich i lamentem nad upadkiem dawnej Grecji. Poeta malował obraz kraju, który natura obrała na ogród bogów, lecz który dziś pustoszy brzydki tyran. Grecja była jak piękne oblicze zaraz po śmierci - martwa od dawna, lecz dotąd nadobna. Jej wdzięk był tylko uśmiechem pozostałym na chwilę w ustach, co ducha oddały. Byron wzywał potomków wielkich Greków, by powstali i odnowili dawne boje, przypominając, że walka o wolność, gdy się raz zaczyna, z ojca krwią spada dziedzictwem na syna.
Tajemniczy jeździec Giaur
Z dala, śród morza pogodnego, błysnął szybki statek, który rybacy poznali po obrotach za piracki lub majnocki. Chcąc uniknąć niebezpieczeństwa, silnie wiosłowali, by dopłynąć do Porto-Leone, gdzie czekała ich bezpieczna noc. Wtem ktoś zagrzmiał konno po skalistej drodze - jeździec wygięty naprzód, na wiatr puścił wodze. Koń był czarny jak kruk, a na bokach miał pianę, jakby świeżo z morza zszumowaną.
Narrator nie znał tego jeźdźca, ale nienawidził jego rodu. W jego licach widział rysy, które raz wryte w pamięci, z czasem się głębiej werzną, lecz nie zmażą. Był młody, blady, ale namiętne bole gorzały długo na jego smagłym czole. Jego złe oko, choć jak meteor błysnąwszy uciekło, pozostawiło wrażenie, że Turek takiego człowieka powinien zabić - lub niech sam ucieka. Jeździec spiął ostrogami konia, wbiegł na wierzch opoki i obleciał wkoło, jakby szukał czegoś wzrokiem.
Księżyc na nowiu wschodzi zza gór, błyszczą nad miastem lampy minaretów, w mieście wre Bajramu uciecha - dziś zachodzi słońce Ramazanu, dziś Bajram święcą wyznawcy Koranu. Giaur stał niepewny, czy uciekać, czy gonić, a gdy koń zarżał niecierpliwy zwłoki, porwał za miecz i znowu puścił konia w cwał. Straszna była ta chwila, w której duch rozkręcił za jednym razem cały zwój pamięci i w jedną kroplę czasu zlał życia bolesne i zbrodnicze dzieje.
Tragedia Leili i jej śmierć
Przeszła godzina - Giaur jak cień przeminął. Przyszedł w czarnej godzinie jak zesłana od niebios kara za grzechy Hassana, przyszedł i smętarz zrobił z baszy domu. Nie było już rumaków na stajniach Hassana, komnata jego została odbieżana przez sług, pająk samotnik czepił się ścian. W twierdzy nie widać było żołnierzy, w haremach gniazdo nietoperzy, zamiast strażnika puszczyk krzyczał z wieży.
Słychać było dźwięk końskiego kopyta - jadą podróżni. Turcy w bogatych zawojach, wódz ich na przedzie w zielonym stroju - zapewne emir. Emir zwrócił się do przewoźnika, prosząc o przewiezienie ciężkiego woru na środek najgłębszej zatoki. Gdy dotarli na miejsce, rzucili w wodę coś, co ciężko plusnęło i powoli tonęło. Roztopiły się wkoło szklane błonie, na koniec w środku wyszła bańka wodna - perłowe kółko - błysnęło i przepadło. Tajemnica usnęła w topieli.
Ponury Hassan uciekał z haremu, wyrzekając się pieszczot i widoku kobiet. Dawniej polować nie miał we zwyczaju, póki Leila mieszkała w seraju. Różne powieści krążyły między gminem - słychać było, że uszła z Wenecyjaninem. W dzień Ramazanu, gdy zapadło słońce, Leila poszła kąpać się w ogrodzie i nie wróciła. Mówiono, że z Giaurem zeszła się tajemnie, wsiadła z nim na koń za pazia przebrana i w noc Bajramu zbiegła z państw sułtana.
Oko jej czarne — i któż się ośmieli
Wzrok ten malować? te oczy gazeli
Wielkie i słodkie, ciemne i błyszczące!
Dusza z nich mówi przez iskier tysiące
Poeta opisywał piękność Leili - jej cudowny rumieniec błyszczący się wiecznym szkarłatem, włosy płynące jak hijacynty, nóżkę bielszą niż śniegi w górach. Miała serce czułe dla kochanka, ale tym kochankiem nie był Hassan - dziki muzułmanin.
Zemsta Giaura i śmierć Hassana
Hassan dał rozkaz podróży. Oddział wasalów miał jechać za panem jako orszak i straż, każdy z janczarką, łukiem i ataganem. Sam Hassan zbrojny jechał na ich czele, zwiesił na pasie krzywą karabelę wypróbowaną na albańskich głowach i zatknął za pas dwa pistolety sławne, bogato oprawne w perły i złoto. Mówiono, że Hassan jedzie pojąć żonę, pocieszyć serce zakrwawione zdradą Leili.
Ostatnim blaskiem zachodniego słońca złociły się góry. Najpierwszy jechał wódz orszaku, opodal konni po krętej ścieżce na skałę się wili. Nad nimi sterczały czarne szczyty, gdzie sępy ostrzą dzioby o granity - już zwietrzyli łupy, nim zajdzie słońce, będą świeże trupy. Gdy krzyczeli "Bismillach!", ogień z góry błysnął, nad uchem ołów świsnął, przewodnik wyleciał z kulbaki. Trzech spadło, zanim zsiedli, z rąk niewidzialnych rany odbierając.
Zbójcy wychodzili, stając na skał szczycie, krzycząc: "Rzucaj broń, komu miłe życie!" Ale z garstki szczupłej, lecz wiernej panu, żaden nie rzucił swego ataganu. Z gęstwi lasu dowódca orszaku leciał sam przodem na dzielnym rumaku. Hassan poznał go - to był Giaur w stroju albańskim, ale z mieczem prostym, chrześcijańskim.
Jak się wezbrana rzeka w morze leje i morską burzę spotkawszy szaleje, tak się spotkały wrogów zgraje obie, losem i gniewem gnane przeciw sobie. Liczba niewielka, lecz bitwa straszliwa - nikt przebaczenia ni daje, ni wzywa. Z szablą po samą rękojeść uciętą, krwią opryskaną, z piersią przebitą i otwartą ciosom, barkami na wznak, twarzą ku niebiosom, tak leżał Hassan. Giaur stanął nad nim i w Hassana lice utopił równie straszne dwie źrenice.
Lecz ty, niewierny! ciebie anioł śmierci,
Monkir, swą kosą rozerwie na ćwierci,
Potem zawlecze na nowe katusze
Przed tron Eblisa twą przeklętą duszę.
Narrator przeklinał Giaura, przepowiadając mu, że zostanie na ziemi upiorem, będzie nawiedzać krainę rodzinną i spijać krew niewinną swoich krewnych. Ostatnią jego ofiarą będzie własna córka, najmilsze dziecię, które konając, krzyknie "Ojcze!"
Giaur w klasztorze i jego spowiedź
Sześć lat minęło, jak przybył w te strony ponury kalajor. Wszedł do klasztoru, czy światem znudzony, czy za grzech jakiś pokutę odprawia, ale przed nikim grzechu nie objawia. Nigdy nie siedział w ławkach podczas mszy, nie chodził do spowiedzi, ani się nie kłaniał przed Bogarodzicą. Dni całe siedział zamknięty w ukryciu. Słyszano tylko, że przybył ze Wschodu tureckim statkiem.
Często marzył, bezprzytomnie gadał o pięknej pannie, która w morze wpada, słyszał szczęk mieczów, strzały nad opoką i widział Turka konające oko. Spod mnichowskiego czarnego kaptura świeciła jak z grobu źrenica ponura, czasem z ukosa błyskawicę ciśnie całą burzą dawnych lat. Przed nim wpół trwożny braciszek umykał, bo on swym wzrokiem i gorzkim uśmiechem zarażał wszystkich boleścią i grzechem.
W długiej spowiedzi Giaur wyznał staremu kapłanowi swoje zbrodnie i boleści. Mówił, że jego dni krótkie na płaczu padole były obfite w rozkosz, lecz płodniejsze w bole. Przecież pomiędzy rozkosze i trudy przeszedł życie nie doznawszy nudy. Dziś nic nie kochał ani nie nienawidził, pychy nie czuł, nadziei nie widział.
Kochałem ojcze — o, nie — ubóstwiałem —
Lecz to są słowa, słowo często kłamie —
Ja miłość moją czynem pokazałem:
Przypatrz się rdzawej na tym mieczu plamie
Giaur opowiadał o swojej miłości do Leili. Wyznawał, że była myśli jego treścią, jego rozkoszą i boleścią, była cnotą i zbrodniami jego, nadzieją w niebie i wszystkim na ziemi. Nie chciałby widzieć na ziemi podobnej do niej, chyba samą ją. Żałował życia, które jej wydarto, a nie swojego własnego.
Ona spi falmi nakryta chłodnemi!
Ach! czemuż grobu nie miała na ziemi, —
Czemuż to serce schorzałe nie może
Znaleźć i dzielić jej podziemne łoże?
Giaur prosił kapłana, by nie mówił mu więcej o pokucie - było już za późno. Miał przeczucie bliskiej śmierci. Chociażby przyjął wiarę objawioną, czy kapłan odrobi to, co już raz zrobiono? Gdyby mógł wrócić życie swojej Leili, zaczałby pokutę od tej chwili. Prosił, by przekazać pierścień jego przyjacielowi, który przepowiedział mu ten los.
W końcu Giaur wyznał, że widział ją - Leilę. Powstała, odżyła, białą świecącą obwiana symarą. Porwał się z łoża i objął, ale cień był w objęciu bez tchu i bez życia. Choć tak zimna, tak dla niego zmieniona, gdyby mógł ją tylko przycisnąć do łona, całe swoje szczęście objąłby w ramiona.
Śmierć Giaura i przypisy
Giaur wyznał swoje imię i dzieje, powierzając je tylko spowiednikowi. Wdzięcznie przyjmował łzę politowania, ale jego suche oko już łez nie wylewało. Prosił, by gdy skonam, pogrzeb ubogi mu sprawiono i krzyż tylko prosty na grobie postawiono bez żadnych liter - nie chciał, by wędrowiec napisy czytał na jego grobowcu.
Umarł - nie doszedł nikt po jego zgonie, jak się nazywał ani w jakiej świecie stronie była jego ojczyzna. Ostatnie wyznania mnich tylko słyszał we chwilach skonania. Tyle zostało o Giaurze podania, i o Leili którą postradał, i o Hassanie, któremu śmierć zadał.
Poemat zawierał liczne przypisy tłumacza wyjaśniające orientalne zwyczaje, wierzenia muzułmańskie i realia tureckie, które miały pomóc polskiemu czytelnikowi w zrozumieniu egzotycznego świata Wschodu przedstawionego przez Byrona.