brzechwa/akademia-pana-kleksa
Bardzo krótkie streszczenie
Dwunastoletni Adam Niezgódka trafił do niezwykłej szkoły pana Kleksa, gdzie uczono kleksografii, przędzenia liter i innych dziwacznych przedmiotów.
W Akademii mieszkał też uczony szpak Mateusz, który wymawiał tylko końcówki wyrazów. Pan Kleks potrafił latać, gotować z kolorowych szkiełek i naprawiać chore sprzęty. Uczniowie odwiedzali sąsiednie bajki przez furtki w murze.
Adam nauczył się latać i trafił do psiego raju, skąd uratował go Mateusz. Chłopcy zwiedzili fabrykę dziur i dziurek, a Adam znalazł złoty kluczyk i gwizdek. Fryzjer Filip przyprowadził dwóch nowych uczniów: Anatola i lalkę Alojzego, którą pan Kleks ożywił.
Alojzy okazał się złośliwy i niszczył wszystko w Akademii. Podczas wigilijnej uroczystości, gdy pan Kleks miał opowiedzieć historię o księżycowych ludziach, Alojzy zakłócił spotkanie i zniszczył sekrety pana Kleksa zapisane po chińsku. Pan Kleks rozebrał lalkę na części. Filip w zemście zabrał płomyki świec z choinki.
Akademia zaczęła się kurczyć i znikać. Adam obudził się w pokoju, gdzie Akademia zamieniła się w klatkę z Mateuszem, a park w dywan. Pan Kleks zmniejszył się do wielkości guzika – okazało się, że był guzikiem od czapki bogdychanów. Mateusz porwał guzik i przemienił się w człowieka.
Bajka zawsze jest tylko bajką, mój chłopcze... Jestem autorem historii o panu Kleksie. Napisałem tę opowieść, gdyż ogromnie lubię opowieści fantastyczne i pisząc je, sam bawię się znakomicie.
Szczegółowe streszczenie po rozdziałach
Tytuł rozdziału 1 jest redakcyjny.
Rozdział 1. Adam Niezgódka w Akademii pana Kleksa
Dwunastoletni chłopiec o imieniu Adam Niezgódka przebywał już od pół roku w niezwykłej szkole – Akademii pana Kleksa. W domu zawsze mu się nie udawało: spóźniał się do szkoły, nie zdążał odrabiać lekcji, miał niezdarność w rękach. Wszystko upuszczał i tłukł, a szklanki pękały na sam jego widok. Nie znosił krupniku i marchewki, choć właśnie to dostawał codziennie na obiad. Gdy oblał atramentem parę spodni, obrus i nowy kostium mamy, rodzice postanowili wysłać go do Akademii pana Kleksa.
Akademia mieściła się w kolorowym trzypiętrowym gmachu na końcu ulicy Czekoladowej. Na trzecim piętrze przechowywane były tajemnicze sekrety pana Kleksa, do których nikt nie miał dostępu – schody prowadziły tylko do drugiego piętra, a sam pan Kleks dostawał się tam przez komin. Na parterze odbywały się lekcje, na pierwszym piętrze znajdowały się sypialnie i jadalnia, a na drugim mieszkał pan Kleks z Mateuszem.
Pan Kleks przyjmuje do swojej Akademii tylko tych chłopców, których imiona zaczynają się na literę A, bo – jak powiada – nie ma zamiaru zaśmiecać sobie głowy wszystkimi literami alfabetu.
Rozdział 2. Niezwykła opowieść Mateusza
W Akademii było dwudziestu czterech uczniów – czterech Adamów, pięciu Aleksandrów, trzech Andrzejów, trzech Alfredów, sześciu Antonich, jeden Artur, jeden Albert i jeden Anastazy. Pan Kleks miał na imię Ambroży, a jedynym wyjątkiem był Mateusz – uczony szpak, który mówił tylko końcówkami wyrazów. Gdy odbierał telefon, mówił: "Oszę, u emia ana eksa", co znaczyło: "Proszę, tu Akademia pana Kleksa".
Akademię otaczał ogromny park pełny jarów i wąwozów, a w murze znajdowały się żelazne furtki prowadzące do sąsiednich bajek – wszystkich bajek pana Andersena i braci Grimm oraz wielu innych. Adam często chodził do tych bajek po sprawunki dla pana Kleksa. Pewnego dnia spotkał tam samego pana Andersena, który dał mu pudełko zapałek od dziewczynki z zapałkami.
Któregoś dnia Adam znalazł piegi, które pan Kleks zdrapał z nosa, i zanieśł je Mateuszowi. Szpak bardzo się z nim zaprzyjaźnił i opowiedział niezwykłą historię swojego życia. Mateusz twierdził, że nie jest ptakiem, lecz księciem. Urodził się jako jedyny syn i następca tronu wielkiego króla. Miał cztery siostry, które wyszły za mąż za królów różnych krajów.
Nie jestem ptakiem – jestem księciem... Urodziłem się na królewskim dworze jako jedyny syn i następca tronu... a dziś jestem szpakiem, który czuje się obco zarówno pośród ptaków, jak i pośród ludzi.
Gdy miał osiem lat, nocą uciekł z pałacu na koniu i w lesie zabił króla wilków. Wilk zdążył go ugryźć w udo, a rana nie chciała się goić. Uratował go chiński uczony, doktor Paj-Chi-Wo, który dał mu cudowną czapkę bogdychanów. Dzięki niej mógł się przemienić w dowolną istotę, ale guzik od czapki gdzieś się zgubił. Gdy wilki zaatakowały pałac i zabiły rodziców, Mateusz włożył czapkę i stał się szpakiem, ale bez guzika nie mógł już wrócić do ludzkiej postaci.
Rozdział 3. Osobliwości pana Kleksa
Adam postanowił odnaleźć zgubiony guzik i zaczął zbierać wszystkie guziki, jakie tylko mógł znaleźć. Zebrał już siedemdziesiąt osiem tuzinów, ale żaden nie był tym właściwym. Pan Kleks potrafił wszystko – mógł określić, co kto myślał o której godzinie, unosić się w powietrzu jak balon, z małych przedmiotów robić duże i odwrotnie. Twarz pana Kleksa była upstrzona piegami, które codziennie zmieniały położenie, bo na noc zdejmował je i chował do złotej tabakierki.
Piegi znakomicie działają na rozum i chronią od kataru – zwykł mawiać do nas pan Kleks. Dlatego też, jeżeli któryś z uczniów wyróżni się podczas lekcji, pan Kleks uroczyście wyjmuje z tabakierki świeżą piegę.
Pan Kleks nosił szerokie spodnie, długi surdut i aksamitną kamizelkę z mnóstwem kieszeni – w spodniach miał szesnaście kieszeni, w kamizelce dwadzieścia cztery. W kieszeniach przechowywał rozmaite osobliwości: flaszkę z zielonym płynem, tabakierkę z piegami, powiększającą pompkę, senny kwas, kolorowe szkiełka, płomyki świec i pigułki na porost włosów. Co noc pan Kleks zmniejszał się do wielkości niemowlęcia i spał w maleńkim łóżeczku, a rano powiększał się pompką.
Rozdział 4. Nauka w Akademii
Co rano Mateusz budził uczniów, otwierając śluzy w suficie, przez które kapała zimna woda prosto na ich nosy. Chłopcy myli się wodą sodową z sokiem – każdy dzień tygodnia miał inny smak. Ubranie składało się z granatowych koszul, białych spodni i trzewików. Za karę trzeba było nosić żółty krawat w zielone grochy. Na śniadanie oddawali panu Kleksowi senne lusterka, w których odbijały się ich sny. Pan Kleks wybierał najładniejsze, zbierał je watą z sennym kwasem i robił z nich pastylki do zażywania na noc.
Lekcje w Akademii były niezwykłe. Pan Kleks uczył kleksografii – robienia kleksów na papierze i składania go na pół, aby powstały ciekawe kształty. Uczył też przędzenia liter – rozplatania drukowanych liter na nitki i nawijania ich na szpulki. Pan Kleks czytał książki palcami, przepuszczając nitki przez palce. Pokazał im także, jak leczyć chore sprzęty – fotele, stoły, zegary i lustra. Gdy pan Kleks zgubił wykałaczkę, chore sprzęty same zabrały się do jej szukania.
Rozdział 5. Kuchnia pana Kleksa
Pan Kleks wyznaczył Adama na swojego pomocnika w kuchni. Gotowanie w Akademii było niezwykłe – pan Kleks wrzucał do garnków kolorowe szkiełka, dodawał proszki i płomyki świec, malował pędzlem potrawy jadalnymi farbami. Z małego kawałka mięsa robił wielką pieczenię za pomocą powiększającej pompki. Desery musiał przyrządzać w normalnej ilości, bo pompka na nie nie działała.
Smak mieści się nie tylko w samym pożywieniu, lecz również w jego barwie. Na pożywieniu mi nie zależy, gdyż dostatecznie nasycam się pigułkami na porost włosów, ale podniebienie mam bardzo wybredne.
Po południu chłopcy szukali skarbów w parku. Adam z Arturem znaleźli w dziupli dębu schody prowadzące do podziemnej sali, gdzie w trzech skrzyniach leżały: Królewna Żabka, złoty gwizdek i złoty kluczyk. Gdy Adam zagwizdał w gwizdek, natychmiast znaleźli się z powrotem na powierzchni. Pan Kleks wyjaśnił, że kluczyk otwiera wszystkie zamki, a gwizdek przenosi tam, gdzie się pragnie być. Za te skarby Adam i Artur dostali po jednej piesze od pana Kleksa.
Rozdział 6. Moja wielka przygoda
Adam nauczył się unosić w powietrzu jak pan Kleks. Wciągnął powietrze, wydął policzki i zaczął się wznosić. Nie umiał jednak kierować swoim lotem i wiatr niósł go coraz wyżej. Przelatywał nad miastem, a ludzie przyglądali mu się przez lunety. Gdy zapadła noc, Adam usnął w powietrzu i obudził się dopiero wtedy, gdy uderzył w mur. Ziemia była przezroczysta i błękitna, a w dole świeciło słońce. Zapukał do bramy i wpuścił go biały pudel, a potem jego dawny pies Reks.
Adam trafił do psiego raju, gdzie wszystkie psy po śmierci żyły w małych domkach, jadły biszkopty i czekoladę. Reks oprowadził go po psim raju, pokazał pomnik doktora Dolittle z czekolady, który codziennie był zjadany i odbudowywany. Adam poznał buldoga Toma, pudla Glu-Glu i innych psów. Na ulicy Dręczycieli stali chłopcy, którzy dręczyli psy – dostawali się tu podczas snu i wyznawali swoje winy. Po kilku dniach przyleciał Mateusz z listem od pana Kleksa, który wyjaśniał, jak kierować lotem. Adam wrócił do Akademii po dwunastu dniach nieobecności.
Rozdział 7. Fabryka dziur i dziurek
Pan Kleks zabrał uczniów do fabryki dziur i dziurek, którą kierował inżynier Bogumił Kopeć – wysoki, chudy pan z kozią bródką. W fabryce wyrabiano dziurki od kluczy, dziurki w nosie i uszach, dziury na łokciach i kolanach, a nawet dziury w niebie. Pan Kleks wymienił sobie stare dziurki w nosie na nowe, świeżo utoczone. Po powrocie do Akademii zastali ją opanowaną przez muchy. Pan Kleks wypuszczał bańki mydlane z klejem, do których przylepiały się muchy. Gdy większość much została wytępiona, okazało się, że na otomanie spał fryzjer Filip.
Filip pokłócił się z panem Kleksem, krzycząc, że oddał mu cały majątek na stworzenie Akademii, a pan Kleks miał z jego lalki Alojzego zrobić człowieka. Wściekły Filip obciął brzytwą wszystkie płomyki świec z choinki i zabrał je do kieszeni. W ciemnościach Adam wybiegł na dziedziniec.
Rozdział 8. Sen o siedmiu szklankach
Pierwszego września pan Kleks był nie w humorze od czasu kłótni z Filipem. Zmniejszył się o połowę i coraz częściej wyręczał się Mateuszem podczas lekcji. Wieczorem pan Kleks spuścił wodę ze stawu, żeby ugasić płomyki świec, które zaczęły go parzyć. Żaby i raki wyruszyły w wędrówkę, prowadzone przez Królewnę Żabkę. Adam oddał jej złoty kluczyk, a w zamian dostał Żabkę Podajłapkę, która miała mu pomagać. Chłopcy ratowali ryby ze stawu i zanieśli je do bajki o rybaku i rybaczce.
Nazajutrz wrócił balonik z prawym okiem pana Kleksa, które było na księżycu. Pan Kleks włożył oko na miejsce i zobaczył życie na księżycu. Wieczorem odczytał sen Adama o siedmiu szklankach. W tym śnie Adam zebrał z chmury deszcz, śnieg, grad, grzmot, błyskawicę i wiatr do sześciu szklanek. Pan Kleks zmniejszył się do wielkości niemowlęcia, Adam wylał na niego deszcz i śnieg, dmuchnął wiatrem. Pan Kleks rozkwitł kwiatami, które zjadł, a potem zdjął głowę i rzucił nią jak piłką. Adam znalazł głowę w pokrzywach, pan Kleks zjadł grzmot i rozerwał się na tysiąc małych panów Kleksów. Adam włożył jednego do siódmej szklanki i obudził się.
Rozdział 9. Anatol i Alojzy
W Wigilię Bożego Narodzenia nocą do Akademii przybył Filip z dwoma chłopcami – Anatolem i Alojzym. Alojzy spał i nie dało się go obudzić. Rano pan Kleks stwierdził, że Alojzy to lalka. Zabrał go do szpitala chorych sprzętów i przez cały dzień pracował nad jego ożywieniem. Wieczorem Alojzy już chodził i mówił, choć niezgrabnie. Z każdym dniem nabierał wprawy i po tygodniu nikt nie rozpoznałby w nim lalki. Alojzy był jednak zuchwały i złośliwy – niszczył rzeczy w Akademii, dokuczał wszystkim i kpił z pana Kleksa.
Rozdział 10. Historia o księżycowych ludziach
Pan Kleks zaprosił sąsiednie bajki na wielką uroczystość – miał opowiedzieć historię o księżycowych ludziach. Przybyli królowie, królewny, krasnoludki, zwierzęta z bajek. Pan Kleks zaczął opowiadać o Lunnach – księżycowych ludziach utworzonych z mglistej miazgi, którzy mieszkali w górach z miedzi, srebra i żelaza. Władcą Lunnów był groźny król Niesfor z mieczem w dłoni. Nagle do sali wpadł Alojzy z kijem, zaczął niszczyć stoły z poczęstunkiem i wypędzać gości. Wszyscy uciekli przerażeni. Pan Kleks stał nieruchomo i skurczył się.
Rozdział 11. Sekrety pana Kleksa
Od września pan Kleks malał z każdym dniem. Jego powiększająca pompka się popsuła. Również gmach Akademii i park się zmniejszały. W Wigilię pan Kleks powiedział uczniom, że bajka o Akademii dobiega końca i że wkrótce przestanie istnieć. Wieczorem przygotował dla nich wieczerzę wigilijną i rozdał prezenty. Alojzego nie było – wdarł się na trzecie piętro do sekretów pana Kleksa. Wrócił z hebanową szkatułką, wysypał porcelanowe tabliczki zapisane po chińsku i podeptał je. Pan Kleks rozebrał Alojzego na części i włożył do walizki. Wtedy przyszedł Filip, zobaczył zniszczoną lalkę i obciął brzytwą wszystkie płomyki świec z choinki. W ciemnościach Adam wybiegł na dziedziniec.
Drodzy moi chłopcy... bajka o mojej Akademii dobiega końca. Bądźcie przygotowani na to, że Akademia ta w ogóle przestanie istnieć, a i ze mnie prawie nic nie pozostanie. Przykro mi będzie rozstać się z wami.
Rozdział 12. Pożegnanie z bajką
Adam usiadł na ławce i zobaczył, jak gmach Akademii zmniejszał się w oczach. Gdy był już wielkości szafy, wyszedł z niego maleńki pan Kleks. Wszystko dokoła kurczyło się – mur zamienił się w bibliotekę z bajkami, park w zielony dywan, a klatka z Mateuszem stanęła tam, gdzie był gmach. Adam trzymał pana Kleksa na dłoni, a ten się pożegnał i stawał się coraz mniejszy, aż wreszcie przemienił się w guzik – guzik od cudownej czapki bogdychanów. Mateusz porwał guzik w dziób i zaczął się powiększać, aż stał się człowiekiem. Wyjaśnił Adamowi, że nie był księciem, tylko autorem historii o panu Kleksie, którą właśnie napisał.
Przedmiot wielkości orzecha laskowego przestał być panem Kleksem. A stał się guzikiem. Po prostu zwyczajnym guzikiem, który połyskiwał bladoróżową powierzchnią... był to guzik od cudownej czapki bogdychanów.